Dlaczego tak strasznie chciałam żyć... Śmierć była czymś nieporównanie łatwiejszym. Śmierć to był brak świadomości i leżenie... A jednak zwłoki leżące na ulicy przejmowały mnie lękiem. Przykrywano im gazetami twarze, najczęściej widziałam bose stopy, bo od razu znajdował się amator na buty.
Druga wojna światowa to doświadczenie, które wpływało na życie każdego, kto miał nieszczęście egzystować w tamtym okresie. Jedni byli mniej doświadczeni przez okrucieństwo okupantów, drudzy bardziej - począwszy od życia w skrajnej biedzie, do straty ukochanych bliskich po własną śmierć. Oglądając niedawno serial, którego akcja rozgrywa się w latach powojennych usłyszałam kwestię z ust jednej z bohaterek, która to kwestia idealnie wpasowuje się w tę recenzję: Wojna nikogo nie pozostawia obojętnym. Każdy ma jakaś historię.
Listy miłości to historia kobiety, która żyjąc w gettcie zmuszona była do prostytucji by tym zajęciem zapewnić sobie i schorowanemu ojcu choć garstkę pożywienia. Po uwolnieniu się z piekła domu publicznego i ucieczce na aryjską stronę, została sama na świecie i przybrała nowe imię oraz nazwisko. Ukrywając swoją tożsamość żyła przez lata w kłamstwie. Gdy jej życie wydawało się iść w lepszym kierunku - między innymi za sprawą polskiego lekarza, którego obdarzyła ogromnym uczuciem, okazało się, że wyjście z getta nie było końcem koszmaru. Towarzyszył jej codzienny lęk odkrycia prawdy o jej pochodzeniu i przeszłości przez antysemickiego ukochanego. Nie mogąc z nim szczerze porozmawiać i zrzucić ciężaru pisała do niego listy, listy miłości, których nigdy nie wysłała.
Od pierwszej chwili, kiedy Cię ujrzałam w drzwiach, byłam już tylko kobietą. Zakorzeniłam się w swojej miłości i w swoim strachu. Miłość i strach stały się istotą mojego życia.
W walce o szczęście przeszkodą stała się między innymi żona lekarza, która wróciła umierająca po oświęcimskim obozie, a którą Elżbieta musiała się zajmować...
Obie byłyśmy beznadziejnie uwikłane w przeszłość, tylko że ona pozostawiła tam swoją kobiecość i to jej nie dawało szansy, mnie odbierało ją moje ciało, które było bezwstydnie piękne. Nie mogąc się uwolnić, starałam się przynajmniej zakrywać je przed nią. Przecież musiała myśleć, że to są piersi, których Ty dotykasz, że to jest ten brzuch, te nogi... Wchodziłam w najpiękniejsze dla kobiety lata, w lata rozkwitu, a ona, trochę ode mnie starsza, nieodwołalnie dążyła ku śmierci.
Przeszkodą stał się też ktoś, kto znał ją z czasów jej upodlenia... Ten ktoś zaczął ją szantażować i pod groźbą ujawnienia prawdziwej twarzy Elżbiety (a teraz Krystyny) zmuszał do oddawania mu się.
A wiesz, co to znaczy sprzedawać siebie? Pozwalasz, żeby ten, co ma forsę, włożył ci rękę za majtki, a potem, żeby je zdjął, a potem, żeby się na tobie położył. Albo według uznania... mam mówić dalej?
Nie zdradzę, co wydarzyło się później, tyle Wam powinno wystarczyć na zachętę.
Książkę kupiłam w zasadzie przypadkiem, skuszona niską ceną (9,90zł) wydania kieszonkowego - jeśli ktoś z Was byłby nią zainteresowany to bez problemu dostanie taką wersję w praktycznie każdym empiku. Lektura okazała się dla mnie strzałem w dziesiątkę. Pozwoliła mi dostrzec, że nie należy kształtować pochopnej opinii o kimś, kogo przeszłości nie znamy. Pokazała jak wielką moc ta przeszłość ma na teraźniejszość, na lęki i niemożność swobodnego zachowania wśród tych, którzy zamknięci są na problemy drugiego człowieka. Po przeczytaniu Listów miłości dwa razy zastanawiam się zanim kogoś osądzę. Dlatego szczerze polecam Wam tę opowieść - można z niej wynieść coś dla siebie (co niestety nie jest tak oczywiste we współcześnie tworzonej literaturze).
Podsumowanie:
Autor: Maria Nurowska
Tytuł oryginalny: -
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 261
Dla kogo? Dla kobiet lubiących "okołowojenną" tematykę, lubiących czytać książki poruszające tematykę prostytucji i trudnej miłości.
Coś ode mnie: Przepadłam podczas czytania i podróż pociągiem minęła mi przy tej lekturze prawie niezauważenie, także polecam szczególnie na wyjazdy :).
Treść: 8/10
Styl: 8/10
Okładka: 8/10
Moja ocena: 8/10
Boże cudowne to jest <3 Zakochałam się w tym wpisie :O
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje :)
Nie sądziłam, że wpis może powodować takie uczucia...
UsuńNo ja się nie zakochałam, ale zgrabnie to napisałaś :)
UsuńDzięki :D
UsuńOjej, nie sądziłam, że tematyka okołowojenna może mnie tak zainteresować :)!
OdpowiedzUsuńJa lubię od jakiegoś czasu... zawsze mnie w pewien sposób roztkliwia.
UsuńMoże się zainteresuję, lecz nie w najbliższym temacie. Czuję lekki przesyt tematyką okołowojenną. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW nadmiarze może powodować przesyt, jak i każdy nadmiar :)
UsuńDokładnie więc chwilowo odpoczywam przy ulubionych kryminałach i thrillerach :) Ich akurat nigdy dla mnie za wiele :)
UsuńTym co mi się z kolei nie znudzi to piękny język. Jakkolwiek to dziwne, to dopracowana stylistycznie warstwa językowa może w moich oczach uratować fabułę. Już kiedyś Ci o tym pisałam - urzeka mnie tak Wiśniewski, choć akurat nie jest to dobry przykład kulejącej fabuły :-)
Usuńjak ja bardzo unikam takich książek! ;) od jakiegoś czasu próbuję literaturą i filmem (chociaż tym) kreować magiczne życie. pewnie dlatego najlepiej podchodzi mi fantastyka i bajki. ten wpis przypomina mi, jak bardzo chciałam kiedyś zostać artystą - nie, już nie chcę, co więcej, przeszłam na ścisłą, materialną stronę mocy (studiuję ekonomię), ale jednak czuję co jakiś czas sentyment do czasów, kiedy czytałam więcej i potrafiłam się tym wzruszać ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę unikasz? A ja sobie wykreowałam Twój obraz jako eleganckiej kobiety pijącej herbatę z imbirem... we mgle. Koniecznie. Nie wiem dlaczego, ale mglistość przylega do Ciebie w mojej wyobraźni. Haha, brakuje mi tych naszych dawnoblogowych wywodów i plątanin słownych :)
UsuńDla mnie to zbyt smutne. Nie lubię smutnych książek, bo mi potem smutno i chodzę cały czas struta.
OdpowiedzUsuńMoja mama za to nie lubi nie-smutnych. nie pytaj, dla niej dobry film albo książka to takie, na których się płacze, haha.
Usuńprzerabiałam to na studiach... piękne, wzruszające
OdpowiedzUsuńCóż to muszą być za porywające studia! :-)
UsuńBardzo lubię książki o tematyce okołowojennej, więc myślę że przy następnej wyprawie do empika wrócę z tą właśnie książką :) Pozdrawiam /Klaudia
OdpowiedzUsuńCena nie jest wysoka, a historia warta poznania, wiec... mogę się tylko cieszyć, że Ci przybliżyłam tę książkę.
OdpowiedzUsuńPonieważ interesuje mnie literatura z tego własnie okresu, z pewnością zapoznam się z "Listami miłości". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo ją lubię, tak że witaj w klubie!
UsuńA ja zraziłam się do Nurowskiej po lekturze "Nakarmić wilki". Tak bardzo mi się ta książka nie podobała, że mam opory po wybieranie książek tej autorki :(
OdpowiedzUsuńJa jako drugą książkę autorki czytałam "Rosyjskiego kochanka" i... gdyby to była moja pierwsza książka, to też bym się zraziła. Możesz spróbować na moje ryzyko z "Listami..." :-)
UsuńJest w bibliotece, więc spróbuję któregoś dnia :)
UsuńNaprawdę? Sprawiłaś, że się uśmiechnęłam! :-)
Usuńczytelniczki w bibliotece bardzo chwaliły jej książki, ale jakoś nie mogłam się nigdy zebrać..
OdpowiedzUsuńMoże przyjdzie taki dzień? ;D
UsuńJestem pewna, że ta książka niesamowicie by mnie poruszyła. II WŚ to temat, który potrafi mnie zdruzgotać. Może kiedyś sięgnę po tę pozycję ;*
OdpowiedzUsuńOstatnią książką, przy której płakałam były "Dziewczyny z powstania", więc dobrze Cię rozumiem.
UsuńWłaściwie lubię taką okołowojenna tematykę, ale... to za bardzo wpływa na moją psychikę. Potem nie mogę się uwolnić od tego tematu i jest mi tak przeraźliwie smutno... a naprawdę nie lubię, gdy mi jest smutno. :(
OdpowiedzUsuńNa mnie też nie działa zbyt optymistycznie, ale ma w sobie coś, co nieodmiennie mnie do niej przyciąga i wprawia w taki... podniosły nastrój.
UsuńNa pewno książka ta niesamowicie mnie by poruszyła. Tematyka II wojny światowej bardzo wzrusza czytelnika i daje sporo do myślenia.
OdpowiedzUsuńMyślę, że kiedyś przeczytam tą książkę.
Pozdrawiam. ~ Julka ☺ ~
Zapraszam na nową recenzję:
http://odkawywoleksiazke.blogspot.com/2016/01/recenzja-oddam-ci-sonce-autorstwa-jandy.html
;)
UsuńBardzo lubię książki o tematyce II Wojny Światowej, a do tego Twoja recenzja jest niezwykle poruszająca, więc koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę!
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Polecam jeszcze raz!
Usuńojej.. brzmi ciężko. nie jestem teraz w nastroju na taką tematykę, choć jeśli jest dobrze napisana, to kiedyś się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńMuszę Ci przyznać rację, są takie książki, do których trzeba mieć odpowiedni nastrój, by je czytać.
Usuń