– Co to znaczy? – spytała Anda. I jednocześnie spostrzegła ze zgrozą, że zamiast swoich pięknych, popielatych spodni, ma na sobie również długie, bo sięgające po łydki, białe perkalowe majtki z falbankami.
– Co to ma znaczyć? – powtórzyła głośniej, bardzo już zdenerwowana. – Gdzie ja jestem? Gdzie moje spodnie?
– Drogie dziecko – cioteczna babka uśmiechała się nadal – mówiłam ci już, że przecież sama, własnoręcznie cofnęłaś wskazówki starego, holenderskiego zegara, że przecież sama, własnoręcznie cofnęłaś czas.
Kiedy byłam gdzieś pomiędzy szkołą podstawową a gimnazjum, to dowiedziałam się, że istnieje taka książka o dziewczynce, która przenosi się w czasie. I to do mojego ulubionego XIX wieku, a dokładniej do 1880 roku. Już wtedy postanowiłam, że muszę przeczytać Godzinę pąsowej róży, a ten cel spełniłam kilka dni temu.
Anda, czyli Anna Danuta to czternastolatka mieszkająca w jednym pokoju ze starszą siostrą (aspirującą na aktorkę), która ponad wszystko uwielbia pływanie. Niezbyt dobrze radzi sobie za to z matematyką, czego najlepszym dowodem jest najnowsza dwója przy jej nazwisku w dzienniku (należy pamiętać, ze właściwa akcja rozgrywa się w 1960 roku). Pewnego dnia, próbując niepostrzeżenie wymknąć się na basen, zamiast odrabiać zadania domowe, przestawia wskazówki starego zegara i tłucze szybkę w ramce zdjęcia przedstawiającego dawną krewną. Próbując pozbierać szkło, kaleczy się, a kropla krwi zabarwia różę trzymaną przez ciotkę z czarno-białego zdjęcia. I wtedy nagle okazuje się, że Anda przenosi się do 1880 roku, a to wszystko za sprawą godziny pąsowej róży.
Bohaterka, zdezorientowana nową sytuacją poznaje mnóstwo nieznanych sobie obyczajów, nosi niewygodny gorset, przekonuje się, że dawna kuchnia znacznie różni się od współczesnej i ze zdumieniem odkrywa, że jest wyjątkowo utalentowana matematycznie na tle dziewiętnastowiecznej klasy na dziewczęcej pensji.
Żałuję, że tak późno udało mi się dotrzeć do książki, którą chciałam przeczytać będąc młodsza od głównej bohaterki. Obecnie jestem od niej starsza prawie o dziesięć lat i właściwie wszystkie „niuanse dziewiętnastowieczne” (jak to w ogóle brzmi!), z którymi musiała mierzyć się Anda znam, właśnie ze względu na moje zainteresowania tematem. W związku z tym irytowało mnie niedowierzanie dziewczynki (która była np. zadziwiona tym, że w mieszkaniu nie ma toalety, przy drogach nie palą się latarnie, a nauczycielce nie podoba się fikanie koziołków po sali gimnastycznej i pokazywanie przy tym wszystkim pantalonów).
Dla dziewczyn w wieku głównej bohaterki może to być zabawna powieść, przy której dowiedzą się kilku ciekawych rzeczy o minionej epoce, dla starszych - całkiem urocza historia (bez wątków miłosnych, a to rzadkość!) napisana lata temu. Polecam głównie tym młodszym, bo starsze osoby bohaterka może irytować.
Podsumowanie:
Autor: Maria Krüger
Tytuł oryginalny: -
Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania: 1976
Liczba stron: 200
Treść: 6/10
Styl: 5/10
Okładka: 6/10
Moja ocena: 5/10
Dokładnie może irytować, ale przeczytałabym dla samego kontrastu :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZdziwienie bohaterki będzie towarzyszyć Ci na każdej stronie :P
UsuńMyślę, że za jakiś czas przeczytam córce, powinna być zachwycona;)
OdpowiedzUsuńTylko nie przeczekaj odpowiedniego okresu by podsunąć jej tytuł - żeby nie było za późno(jak w moim przypadku :P).
UsuńPróbowałam dwa razy, nie dałam rady :P
OdpowiedzUsuńJa się zawzięłam - tyle lat czekałam, haha.
UsuńNie wiem, czy załapię się jeszcze do "tych młodszych", ale książka mnie zaciekawiła. Być moze już gdzieś o niej słyszałam, wydaje mi się, że którać z nauczycielek nam polecała. Faktycznie moze byc dość wartościowa, a moze w końcu przekona mnie do XIX wieku, którego nie znoszę :'(
OdpowiedzUsuńhttp://ksiegoteka.blogspot.com/
To koniecznie spróbuj, aczkolwiek na polubienie XIX wieku (choć nie w Polsce) polecał całym sercem "Przeminęło z wiatrem" :)
UsuńPo twojej recenzji raczej nie przeczytam.Szkoda pieniędzy. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
http://olalive-blog.blogspot.com/
Zawsze są biblioteki!
UsuńRównież pozdrawiam ;)
Raczej niejestem już w wieku głównej bohaterki niemniej jednak mam ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W takim razie próbuj, może jednak się spodoba!
UsuńOkładka nie zachęca ale treśc książki jest super :3
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)
Oj tam, oj tam, nie oceniajmy książek po okładkach! :)
Usuńdziękuję za brak wątków miłosnych! choć raz xD
OdpowiedzUsuńCiężko znaleźć takie książki, oj ciężko. Nie wiem czy teraz takie w ogóle piszą, haha [śmiech przez łzy].
UsuńJa z tą książką wiążę wiele wspomnień - po raz pierwszy czytałam ją jeszcze w podstawówce. Tam też pomagałam pani w szkolnej bibliotece - wpisywałam numery do kart, szukałam książek na półkach itp. Skoro miałam dostęp do swojej karty - to wiadomo, mogłam sobie przedłużać czas wypożyczania. Kilka dni temu pakowałam wszystkie swoje szpargały, bo niedługo będę się przeprowadzać. I co znalazłam w pudle ze starymi zeszytami? "Godzinę pąsowej róży" - okazało się, że jakimś cudem bezterminowo przedłużyłam sobie czas wypożyczania xDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Lunatyczka
Cóż za urocza historyjka, książka pożyczona na wieczne nieoddanie :P. No... chyba, że zbierzesz się w sobie i ją odniesiesz, hihihi.
UsuńPomysł brzmi fajnie, ale to zdziwienie głównej bohaterki... myślę, że to chyba logiczne, że kiedyś nie było takich rzeczy jak toalety w domach czy latarnie na ulicach :P Może kiedyś przeczytam, ale to nic pewnego :P
OdpowiedzUsuńMnie też dziwiło to... zdziwienie :P
UsuńA ja o tym tyle nie słyszałam! Kiedyś i ja bym go z chęcią przeczytała :)
OdpowiedzUsuńNie pierwszy raz pomysł na książkę jest lepszy od niej samej...
OdpowiedzUsuńNie pierwszy raz pomysł na książkę jest lepszy od niej samej...
OdpowiedzUsuńGdy czytałam książkę była rewelacyjna, moja mama była bibliotekarką więc kilka razy ją przetrawiłam :-) przemiłe wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuń