wtorek, 1 września 2015

William Golding „Władca much”

Jeżeli twarze robią się inne zależnie od tego, czy są oświetlone z dołu czy z góry - to czym jest twarz? Czym jest cokolwiek?
W. Golding „Władca much”




Od czasu do czasu mam ogromną ochotę na klasykę. Zdarza mi się to zwłaszcza wtedy, gdy muszę odpocząć od miałkich problemów poruszanych przez autorów w książkach, które nigdy nie powinny zostać wydane. Tym razem moja ochota została zaspokojona Władcą much, powieścią napisaną w roku 1954. Co interesującego można znaleźć w książce liczącej sobie ponad pół wieku? Zdziwicie się jak aktualne sprawy porusza William Golding – aktualne dla niego i dla nas, ponadczasowe.

Grupa chłopców w wyniku katastrofy lotniczej znajduje się na bezludnej tropikalnej wyspie. Bez dorosłych, bez cywilizacji, bez reguł jak przeżyć. Organizują się w grupę podzieloną na „starszaków” i „maluchów”, gdzie najstarsi z chłopców mają nie więcej niż dwanaście lat, młodsi zaś około sześciu. Wybierają wodza (zostaje nim Ralph) i myśliwych (członkowie chóru chłopięcego). Symbolem demokracji i równości wybrana zostaje natomiast muszla znaleziona na plaży... właściwie koncha, w którą dmie Ralph w celu zwołania zebrania służącego ustalaniu nowych zasad. Tu akcja dopiero się zaczyna...
Do głosu zaczynają dochodzić bowiem pierwotne instynkty, walka o władzę i dominację. Każdy rodzic, który czytał będzie tę książkę będzie przerażony. Niewinne dzieci w strasznych okolicznościach? Daleko większości z tych chłopców do niewinności, bezbronności i czystości... a ci, którzy reprezentują mądrość, empatię, prawość i sprawiedliwość są w wielkich tarapatach. 

To książka o chaosie, który powstaje w ekstremalnych sytuacjach. O tym, jak budzi się pierwotne zło w człowieku i jaka jest jego prawdziwa natura.  Historia poruszająca odwieczny, zdawałoby się, problem rozstrzygnięcia między dążeniem do równości ludzi i brakiem tolerancji dla słabszych jednostek. Opowieść o biblijnym Edenie, kuszeniu i śmierci Chrystusa (choć to akurat dostrzegłam dopiero szukając interpretacji Władcy much w Internecie). Interpretacje można by mnożyć i mnożyć. Wydaje się, iż słusznym będzie nawet dopatrywanie się alegorii między charyzmatyczną jednostką podporządkowującą sobie grupę a wodzami totalitarnymi. Ogromne pole do popisu wyobraźni i poszukiwań symboli – tym na pewno jest dzieło Goldinga.

Ponadto książka ma niezwykły klimat klaustrofobicznej wyspy, dusznej parności i niepokoju. Od samego początku miałam wrażenie, że jakieś zło wisi w powietrzu, że zaraz stanie się coś strasznego. W momencie, kiedy dzieci zaczęły zabijać się wzajemnie... naprawdę bałam się przewracać kolejne kartki. Opisy wydarzeń konstruowały w moim umyśle wizualizacje powodujące gęsią skórkę na plecach, zwłaszcza, kiedy zdałam sobie sprawę, że właśnie tak naprawdę mogłoby być, gdyby garstce rozbitków przyszło walczyć o przetrwanie z dala od cywilizowanego świata.


Podsumowanie
Autor: William Golding

Tytuł oryginalny: Lord of the Flies
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 252

Dla kogo? Dla każdego, ale nie bez względu na wiek. Wydaje mi się, że młodsi czytelnicy mogą nie zrozumieć przesłania Goldinga, aczkolwiek jeśli chcą poczuć dreszczyk emocji, to kawałek dobrej literatury nadaje się do czytania znacznie bardziej niż grafomańskie bzdury.

Coś ode mnie:  Ciesze się, że w końcu udało mi się odhaczyć z listy „muszę-przeczytać” kolejny tytuł. Zwłaszcza, że jest to powieść, której nie wypada nie znać! Niestety mój ulubiony bohater zakończył tragicznie pobyt na wyspie... Jeśli czytaliście - możecie zgadywać, kogo polubiłam najbardziej :).

Treść: 9/10
Styl: 8/10
Okładka: 10/10
Moja ocena: 8/10 

46 komentarzy:

  1. Brzmi ciekawie.Motyw katadtrofy lotniczej czy morskiej jest dosyć popularny, ale i tak mnie ciekawi ta ksiażka.

    Pozdrawiam
    Blog książkoholiczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, jest dość popularny... A wiele dzieł filmowych i literackich czerpało motywy właśnie z "Władcy much" :)

      Usuń
  2. Raczej nie przeczytam.
    Pozdrawiam.
    miedzy--stronami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, nie czytałam, ale miałam okazję obejrzeć film na podstawie tej książki. Byłam do niego trochę przymuszona, bo zadała nam go na studiach pani profesor i niezbyt byłam nim zachwycona. Przy tym złamałam swoją zasadę, że jeśli film jest oparty na książce, to na początek zawsze książka. ;) Może jeszcze kiedyś wrócę do książki, chociaż cały czas będzie mi się palił spoiler alert :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś też kierowałam się tą zasadą, ale po tym jak kilka razy film okazał się lepszy od książki (tak, to jest możliwe!), odeszłam od niej. Tzn. jeśli mam możliwość to nadal najpierw czytam, później oglądam, ale jeśli najpierw zobaczę film to nie przeszkadza mi on w czytaniu ;)

      Usuń
    2. A ja się zawsze wtedy trochę negatywnie nastawiam do książki, wiesz? Na przykład w P.S. Kocham Cię. To była największa masakra, jeśli chodzi o film, a książka zupełnie mnie w sobie rozkochała ;) Pamiętasz jakieś tytuły, w których film był lepszy od książki? Chętnie sprawdzę! :)

      Usuń
    3. Nie zabrałam się z a"P.S. Kocham Cię" właśnie z powodu filmu.. stwierdziłam "co można jeszcze dopowiedzieć na taki smutny temat". Mówisz, że warto? Czytałam "Love, Rosie" (muszę w końcu napisać recenzję, to jedna z top5 książek ostatniego roku w moim dorobku czytelniczym) tej autorki i byłam oczarowana! Cały czas boję się sięgnąć po coś co jeszcze napisała... i równocześnie bardzo tego chcę, ale nie wiem co wybrać. Nie chcę zniszczyć sobie wspaniałego zdania o Ahern... Pomożesz? :)
      Pierwsze co wpadło mi do głowy - Guy Burt "Bunkier". To był pierwszy film, który otworzył mi oczy na to, że ekranizacja może "pobić" pierwowzór literacki. Polecam, gra Keira Knightley. Koniecznie podziel się ze mną wrażeniami!
      PS Książeczka jest cieniutka, nawet jeśli nie przypadnie Ci do gustu to nie zajmie wiele czasu :)

      Usuń
    4. Powiem Ci, że "P.S. Kocham Cię" to jedna z moich ulubionych książek. Przeżywałam coś niesamowitego w trakcie jej czytania, także z czystym sercem ją polecam. Ja przeczytałam ją zanim cokolwiek innego tej autorki i serio - pokochałam ją. A co do książek jestem mega, mega wymagająca :) A właśnie Love, Rosie nie czytałam, tyle o niej słyszałam i czytałam, i na instagramie widziałam zdjęcia :D, że chyba się za nią wezmę w następnej kolejności. Tej autorki czytałam też "Pamiętnik z przyszłości" i również mnie nie zawiódł, także myślę, że możesz zaryzykować :)

      O, super. Na pewno sprawdzę w najbliższym czasie :) I oczywiście dam znać :>

      Usuń
  4. Zdecydowanie do przeczytania!
    Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry cytat wybrałaś na początku. Moja mama, kiedy rozmawiałam z nią o tej książce, powiedziała: "to wszystko przez to, że nie było tam dziewczynek". ;) Miałaś ulubionego bohatera, serio? Ja akurat nikogo nie polubiłam, co oczywiście nie przeszkodziło mi w lekturze. Chyba warto znać tę książkę ze względu na wiele odniesień - ostatnio coraz częściej spotykam się z utworami/światami w różny sposób nawiązującymi do Goldinga. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja mama może mieć trochę racji! Ja uważam, że gdyby Prosiaczek, mój ulubiony bohater, był bardziej charyzmatycznym chłopcem, to wszystko potoczyłoby się lepiej. Bardzo im polubiłam i było mi smutno, kiedy inni śmiali się z niego :-(

      Usuń
  6. To jedna z książek, które chcę przeczytać od bardzo długiego czasu, ale zawsze jakoś mi umyka. Tym razem dodam od razu do listy na Lubimy czytać i zadbam, by wreszcie trafiła w moje ręce.
    Przedstawiłaś wersję z rewelacyjną okładką. Mimo tego teraz trochę się boję treści, bo Twój opis brzmi naprawdę niepokojąco, ale może jakoś to będzie. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, okładka jest dla mnie 10/10! Polecam też wstęp Kinga, jest bardzo interesujący i porusza kwestię miejsca dorosłych w tym utworze. Mój opis musi być niepokojący... bo cały czas czułam się jakby coś złego miało wyskoczyć z kartek!
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  7. bardzo ciekawe! zapisuję na swoje "must read". zachęciłaś mnie bardzo, a ten wstęp od Kinga już w ogóle mnie kręci :D

    co do Paryża, niestety bilety tyle właśnie kosztują, tam ogólnie wszystko jest masakrycznie drogie :( a w których strefach będziesz musiała się poruszać? do zwiedzenia wszystkich atrakcji wystarczy bilet na 1-2 strefę, chyba, że będziesz mieszkać gdzieś dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, wstęp jest świetny!

      Własnie będę się poruszała w strefach 1-5, decyzja już zapadła, kupujemy bilety po 60 euro. Smutne, że miasto w ogóle jest nieprzychylne turystom, a zwłaszcza biednym studenciakom.

      Usuń
  8. Ta książka już od dawna jest na mojej liście do przeczytania. Klasyk, który należy znać, a ja wciąż jestem w grupie osób, które nie czytały "Władcy much". Mam nadzieję, że już niedługo się to zmieni ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj, czytaj, zachęcam jak najbardziej! Ciekawa jestem czy będziesz się z kimś utożsamiać, albo kogoś polubisz :)

      Usuń
  9. Nie raz miałam na nią ochotę, no bo aż wstyd nie znać... ale niezbyt lubię taką tematykę walki między dzieciakami. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy jest proces jak do tego dochodzi, jeśli Cię to zachęci :)

      Usuń
  10. Aż mi się głupio robi, że pierwszy raz o niej słyszę :__: Trzeba to nadrobić! Na prawdę ciekawa fabuła, no nie powiem...zachęciłaś mnie :3

    Pozdrawiam, Lucy z Cmentarza zapomianych książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę pierwszy raz? Ciesze się w takim razie, że napisałam tę recenzję i mogłam Ci przedstawić "Władcę much" :)

      Usuń
  11. Brzmi zachęcająco. Wstęp napisany przez Kinga - uwielbiam go.
    Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstęp jest zdecydowanie godny polecenia. Też lubię Kinga :)

      Usuń
  12. Jak ja Ci dziękuję, że mi przypomniałaś o "Władach much". Ja też mam ostatnio wenę na klasykę, a o klaustrofobicznej wyspie, gdzie do głosu dochodzi brak tolerancji, przeczytam bardzo chętnie. Genialny wpis i genialna książka.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym bardziej cieszę się, że napisałam recenzję, dziękuję ;)

      Usuń
  13. Słyszałam o tej książce, choć nie miałam okazji jej przeczytać, ale będę miała ją na uwadze, bo lubię sięgać po klasyki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powoli odhaczam sobie tytuły koniecznie-do-przeczytania, które trzeba znać ;)

      Usuń
  14. nostalgijka to moje 49824792 imię :D co u Ciebie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wczoraj ledwo żywi wróciliśmy z CzarnoKsiążnikiem z Paryża!
      Było super!

      Usuń
  15. Klasyk, który bezapelacyjnie powinien przeczytać każdy. Kurczę, kolejna pozycja na moją listę... coś czuję, że jeszcze długo nie wykopię się spod stosu książek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam trochę tej klasyki jeszcze do przeczytania :)

      Usuń
  16. Wstyd mi, że nie czytałam tego klasyka :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie czytałam :(

    Dziękuję za odwiedziny :)

    Zapraszam:
    http://sweetsunny123.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. hmm wygląda na ciekawą ;)

    Zapraszam
    unnormall.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Wstęp autorstwa jednego jednego z moich ulubionych pisarzy, a twórczość Golding'a też nie jest mi obca. Chętnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też całkiem lubię Kinga. To było moje pierwsze spotkanie z Goldingiem, co jeszcze czytałaś i możesz polecić?

      Usuń
  20. Nie mogę, no kurcze nie mogę się przekonać do Kinga :( nie wiem dlaczego, tyle podejść i nic. Coś nie mogę się wgryźć...

    OdpowiedzUsuń
  21. O tej książce dużo słyszałam, ale jakoś nie miałam okazji przeczytać. Zapisuje sobie tytuł by sięgnąć po tą pozycje :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ~Nataliaaa
    happy1forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, wszystkie czytam i zawsze na nie odpowiadam. Dziękuję za Wasze słowa!