sobota, 4 lipca 2015

Karl-Markus Gauß "Psożercy ze Svini"

„Kto pokazuje ludzi zawsze tylko w ich ubóstwie, ten redukuje ich do niego albo w najlepszym razie robi z nich wieczne ofiary, które jedynie jako ofiary wydają mu się do zniesienia i którym nie przypisuje żadnych innych cech prócz właśnie takich, jakie predestynują je do tej roli.”
K.-M. Gauß

Zwróćcie jeszcze raz uwagę na powyższy cytat z książki, bardzo proszę, jest przemądry! Tytułowi psożercy to po prostu najniższa romska kasta. Cygan... jakie odczucia generuje jego osoba? Czyżby kradzież, kłamstwo, brud? Często jeszcze dochodzą do tych skojarzeń inne, ciężko jednak byłoby znaleźć kogoś, komu jako pierwsze przyszłyby na myśl pozytywne cechy odnoszące się do Romów.  

Osoby bez własnej ojczyzny, niechętnie postrzegane przez społeczeństwa, wśród których się osiedlają – tacy właśnie są. Są też nierozumiani, to na pewno. Odstręcza nas ich obcość, inność... więc staramy się ich w miarę możliwości unikać. Czy zawsze tak było? Otóż nie zawsze. Książka wyjaśnia, że dawniej, w czasach, gdy potrzebni byli pracownicy sezonowi na wsi, w czasach, gdy o maszynach pracujących za człowieka można było tylko pomarzyć, widok taboru cygańskiego był pożądany. Nie tylko pomagali w czasie żniw. Znali się oni na naprawach kół, wozów jak nikt inny – w końcu od tych umiejętności zależało ich życie.  Dawniej korzystali i gospodarze i przejezdni Romowie. Kiedy kończyła się praca w jednej miejscowości, jechali do następnej – w ten sposób zarabiali na swoje utrzymanie. Później, wyparci przez coraz nowsze technologie i inne warunki rzeczywistości znaleźli się w sytuacji, kiedy pełnione przez nich funkcję zniknęły. Zabrakło dla nich miejsca. 

Państwa, w  których Romowie egzystowali próbowały zaadaptować ich do reszty społeczeństwa. Nie przewidziały jednak odmienności kulturowej. Romowie tradycyjnie nigdy nie przebywali w blokowych mieszkaniach, które oddano im do użytku – jak mogli więc dobrze czuć się wśród tylu osób naokoło, stale w jednym miejscu? 

Autor „Psożerców...” skupia się na życiu Romów na Słowacji. Odwiedza slumsy, miejsca, w które nikt się nie zapuszcza. Obserwuje i opowiada to, o czym wie niewielu. Wiedzieliście, że w 1977 roku Ministerstwo Zdrowia wydało dyrektywę, która pozwalała na sterylizację Romek wbrew ich woli lub bez ich wiedzy? Że pracownicy opieki społecznej zwabiali je do szpitali i wmawiali, ze sterylizacja działa kilka lat, a rekompensowana jest sumą pieniężną? Dlaczego to złe? Moralnie nie muszę tłumaczyć – swoją drogą, znalazły się kobiety, które próbowały dojść swoich praw w sądzie... żadna sprawy nie wygrała. Chciałam zwrócić jednak uwagę znów na nieznajomość obcej kultury – wśród Romów rodzina i płodność to największe skarby, bez ich posiadania jednostki stają się bezużyteczne i zdegradowane przez resztę gromady. Czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby wysłuchanie romskich potrzeb, próba dostosowania tych ludzi do reszty społeczeństwa - nie agresywnie, na zasadach urzędników, ale w sposób zgodny z ich kulturą na tyle, na ile pozwalają realia XXI wieku? 

Gauß nie pisze jednak laurki o Cyganach, zwraca uwagę na smród, ubóstwo i wszechogarniające śmieci osad romskich. To jest to, co wszyscy możemy sobie wyobrazić. Czy potrafimy sobie jednak wyobrazić jak wyglądają wnętrza ich chat? Sprawa ta zdumiła autora, zdumiła i mnie. Otóż, po przekroczeniu progu, za którym zostawiamy błotnistą drogę slumsów, wchodzimy do czyściutkiego, choć biednego mieszkania. Sam Gauß zastanawiał się, jak przy panującym na zewnątrz brudzie udaje się utrzymać taki porządek romskim kobietom. A dlaczego otoczenie chat wygląda tak, jak wygląda? Kolejny raz jest to kwestia kulturowa, tym razem związana z przekonaniem iż to, co na zewnątrz miejsca zamieszkania jest wspólne... czyli niczyje - „ja” nie muszę o to dbać.

Naprawdę serdecznie zachęcam do bliższego przyjrzenia się kwestii poruszanej w książeczce (wszak jest naprawdę niewielkich rozmiarów!). Nie twierdzę, że nagle zaczniecie tolerować tych, którzy w tramwajach nagabują pasażerów o drobne. Zachęcam jednak do zapoznania się z ich historią, do zapoznania z faktami, które wpłynęły i wpływają na to, że w obecnym świecie nie ma miejsca dla Romów. Poznajcie prawdę, nie tylko wyświechtane gadki o tym, że Cyganie są „źli” (Żydzi rzekomo też kiedyś robili macę z dzieci). 



Na koniec jeszcze jeden cytat, wspomnienie autora z osady Romów:
"Nie wiem, czy potrzebowałem dziesięciu minut, czy może godziny, żeby podać rękę każdemu, kto witał mnie osobiście jako gościa swojej osady (...). Byłem otoczony napiętnowanymi - i nie spotkałem wśród nich nikogo, kto nie uśmiechnąłby się do nieznajomego gościa i nie poklepał go przyjaźnie po plecach".




Podsumowanie
Autor: Karl-Markus Gauß

Tytuł oryginału: Die Hundesser von Svinia 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 123

Dla kogo? Książka dla tych, którzy interesują się grupami etnicznymi, Romami, ale także dla tych którzy dopiero chcieliby się czegoś o nich dowiedzieć. Zachęcam do sięgnięcia po nią ze względu na problem nietolerancji, który tu objawia się na drodze Słowacy-Romowie, ale odnieść można go również do wszelkich Innych, od których stronimy, głównie przez brak wiedzy na ich temat. 

Coś ode mnie: Nie jestem w żadnym stopniu rasistką ani osoba, która zamyka się na innych ludzi. Przeciwnie, zawsze chcę kogoś poznać zanim uformuję sobie o nim wyobrażenie czy sąd. Nie jestem uprzedzona do nikogo „bo tak” i przeczytanie tej książki utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że postępuję słusznie. Nie powinniśmy skreślać kogoś tylko dlatego, że jest inny niż my. Tak jest najłatwiej – zamknąć się w swojej strefie komfortu i odnosić normę do własnej osoby – ale niekoniecznie najsłuszniej. 

Treść: 7/10
Styl: 8/10
Okładka: 7/10
Moja ocena:  7/10

8 komentarzy:

  1. ojeju jeju, witamy ponownie, droga J. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdanie "...to, co na zewnątrz miejsca zamieszkania jest wspólne... czyli niczyje - „ja” nie muszę o to dbać." wskazuje na ogromne podobieństwo mentalności romskiej z mentalnością chociażby marokańską, gdzie również mieszkańcy potrafią chodzić po zapuszczonych i brudnych ulicach, a w domach można zauważyć nieskazitelny ład i porządek.
    Zgadzam się z też Twoim podsumowaniem, ludzi nie powinno skreślać się za to, że przynależą do jakiejś grupy. Każdy człowiek jest jednostką i ma do opowiedzenia własną historię. Cieszę się, że pozycja podkreśla właśnie ten pogląd i przyznaję, że zachęciłaś mnie do niej bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja dowiedziałam się czegoś ciekawego - o Marokańczykach nie mam ŻADNEGO pojęcia.
      Do książki bardzo zachęcam, chyba jedna z tych "najmądrzejszych" w moim życiu.

      Usuń
    2. Ja o Marokańczykach dowiedziałam się tyle, na ile pozwoliły mi dwutygodniowe wakacje :) Przewodnik podkreślał jednak bardzo różnicę między czystością części wspólnych miasta, a wnętrzami domów i stąd przyszło mi właśnie to porównanie :)

      Usuń
    3. Och, tak bardzo zazdroszczę wakacji w tak odległym i słonecznym miejscu. Ja co najwyżej widziałam Maroko przez szkiełko telewizora. Może kiedyś uda mi się sprawdzić, czy naprawdę powietrze tam czuć przyprawami :)

      Usuń
    4. Przede wszystkim czuć powiew oceanu, ale przyprawy kuszą swoim aromatem wszędzie :) Marokańskie bazary robią wrażenie i nietrudno się w nich zgubić. Polecam wycieczki, bo ceny w biurach podróży są konkurencyjne, a warto skorzystać póki jest jeszcze bezpiecznie :)

      Usuń
    5. Czyli czas wyrobić nowy paszport :)
      Nigdy nie byłam w sumie na takiej zorganizowanej wycieczce z przewodnikiem.. a szkoda to zawsze można dowiedzieć się czegoś więcej niż "we własnym zakresie" :)

      Usuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, wszystkie czytam i zawsze na nie odpowiadam. Dziękuję za Wasze słowa!