niedziela, 30 sierpnia 2015

Melissa de la Cruz „Wyspa Potępionych”




To niesprawiedliwe. To nie jest nasza wina. Nie mamy nic do powiedzenia w naszym własnym życiu. Żyjemy w baśni, która napisał ktoś inny
Ben

Jako zapalony fan Disneya, a tym bardziej złoczyńców Disneya, nie mogłem przejść obojętnie obok tej książki. Złoczyńcy Disneya! W końcu ktoś docenił, tą jakże szlachetną grupę "bohaterów". Widziałem zwiastun nowego filmu, Następcy, który ma się ukazać we wrześniu i muszę przyznać, że byłem trochę rozczarowaną tandetą jaka od niego powiewała. Dlatego też, z dużą rezerwą postanowiłem podejść do tej lektury, która jest prequelem, nie licząc na za dużo.

Jak się jawi fabuła? Wszystkie czarne charaktery  za swoje zbrodnie zostały wygnane na Wyspę Potępionych (te co zmarły zostały wskrzeszone), miejsce pozbawione magii, Wi-Fi czy większości kanałów telewizyjnych. No zgroza. Wyspy  nie da się opuścić, jako, że otacza ją klosz, uniemożliwiający jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym. Będąc cieniami dawnych siebie, złoczyńcy, wiodą tam swoją ponurą egzystencję bez żadnych perspektyw na przyszłość. Wyspą włada Pani Mroku, Diabolina (musicie mi wybaczyć, ale od teraz będę używał angielskiej wersji – Maleficent, jako, że to koszmarne polskie tłumaczenie nie przejdzie mi przez usta, ani przez klawiaturę), która odsunęła od władzy Złą Królową. Ale to nie najnikczemniejsze postaci Disneya są głównym bohaterami, lecz ich potomstwo. Tak, tak. Nasi złoczyńcy dorobili się dzieci. Głównymi… antagonistami są: Mal – okrutna córka Maleficent, lubująca się ponad wszystko we fiolecie; Evie – łatwowierna córka Złej Królowej która całe życie nauki pobierała w domu, śmiertelny wróg Mal; Jay – sprytny złodziejaszek, syn Jafara oraz (nie)przyjaciel Mal od dzieciństwa;  Carlos – wyjątkowo inteligentny i tchórzliwy syn Cruelli de Mon, którego matka zmusza do czyszczenia futer. Gdy do życia wraca kruk Maleficent, wraz z nim wraca nadzieja na odrodzenie się Zła. Otóż przynosi on wiadomość, że widział na Wyspie Smocze Oko, laskę Maleficent, z pomocą której, złoczyńcy mogliby odzyskać wolność. Owładnięta żądzą odzyskania laski, Maleficent wysyła na poszukiwania swoją córkę. Jednak Mal ma swój własny, nikczemny plan i by go zrealizować, na wyprawę zabiera pozostałą trójkę szesnastolatków. 

Po drugiej stronie, za kloszem, znajduje się Auradon, miejsce, gdzie żyją wszystkie pozytywne disnejowskie postaci.  Pod żelazną ręką króla Bestii, wszystkie baśniowe krainy zostały zjednoczone w jedno wielkie królestwo. Wydawać by się mogło, że tutaj życie będzie sielanką. Tak jednak nie jest. Niestety, Dobra Wróżka zakazała używać czarów, aby oduczyć mieszkańców, że magia rozwiąże wszystkie ich problemy. Gdyby tego było mało, pomocnicy (czyli wszystkie pomniejsze postacie z poszczególnych bajek) zaczynają strajkować i domagać się swoich praw. Nie tylko księżniczkom i książętom coś się od życia należy. W całym tym zgiełku, na scenę wkracza Ben, syn Bestii i Belli. Jako przyszły król musi nauczyć się zarządzać państwem, więc ojciec wysyła go do negocjacji z pomocnikami. 

Jak widać w książce spoooro się dzieje. Akcja rozgrywać będzie się co prawda głównie na Wyspie Potępionych, ale parę rozdziałów jest poświęconych Auradonowi. Mamy dużo wątków i jeszcze więcej bohaterów. 

Z początku miałem mieszane uczucia, w związku z osadzeniem akcji we współczesności (w sensie telewizja, Internet itp.). Ale im bardziej się zagłębiałem w książkę, tym chętniej się do tego przekonywałem. W końcu czytamy o nowym pokoleniu, które idzie z duchem czasu. Chociaż, całe to nowe pokolenie wprowadza do książki za dużo infantylizmu. Zwłaszcza gdy mamy rozdziały dziejące się w szkole. Czytając, nie sposób nie zauważyć, że mamy do czynienia z typową historyjką o problemach nastolatków z gimnazjum. Brak akceptacji, potrzeba miłości (zwłaszcza tej rodzicielskiej),  kłótnie między dziewczynami, rywalizacje, imprezy, itp.

Na plus zasługuje spora dawka humoru i ironii. Urszula prowadząca smażalnię ryb, Zła Królowa biegająca w dresach i naigrywająca się z głupoty Śnieżki (wypowiedź "Co za cielę" - mistrzostwo świata), córka Aurory ukazana jako kompletny pustak, czy tekst, że jedyną pracą księżniczek jest spanie. Wszystko to mimowolnie wywoływało uśmiech na mojej twarzy.

Nie będzie chyba niespodzianką, gdy powiem, że jako wielki miłośnik Disneya, znam praktycznie na pamięć wszystkie wypowiedzi moich ulubionych czarnych charakterów (tj. Maleficent i Złej Królowej). I w tym miejscu pojawia się pochwała i nagana dla tłumacza. W książce mamy całkiem sporo tekstów zapożyczonych z bajek. Bardzo się ucieszyłem, gdy ukazane zostało wspomnienie z przyjścia Maleficent na chrzciny Aurory i wiernie zachowano dialogi z bajki. Jednak rozczarowało mnie tłumaczenie klątwy przemiany Złej Królowej, które znacznie odbiegało od polskiego pierwowzoru. Wiem, wiem. Jestem bardzo czepliwy. Ale złoczyńcy to mój konik ;)

Autorka ma się za ogromną fankę Disnya. Z pewnością tak jest, ale momentami w książce pojawiają się… błędy, które trochę psują całokształt. Otóż, pojawia się informacja, że Aurora zapadła w sen wieku 18 lat (a było to w wieku 16 lat!). Postać Maleficent jest niezgrabnym zlepkiem jej wersji z bajki jaki i z nowej filmowej adaptacji. Nazywanie jej wróżką jest dla mnie jednym z boleśniejszych aspektów tej książki. Albo nazwania jej kruka filmowym Diavalem (w bajce nazywał się on Diablo). Ale gwoździem do trumny okazała się postać Bestii. Jawi się on nam, jako swego rodzaju tyran, a co najgorsze nie przepada za książkami! Czyż to właśnie nie wspólna miłość do książek połączyła go z Bellą? A tu nagle wyjeżdża  tekstem „jakieś bajeczki”. Wiem, że są to mało znaczące szczegóły (chociaż zapewne nie dla fanów), ale wydaję mi się, że w całym tym tak głośnym ostatnimi czasy lansie na Disneya, autorka trochę się pogubiła. 


Książka miała ogromny potencjał, który troszkę został zmarnowany. Na dobrą sprawę byłby z niej świetny serial lub kilkuczęściowa historia. Bo próba pomieszczenia większości czarnych charakterów (plus kilku tych dobrych) w jednej książce, która na dodatek zawiera mnóstwo nierozwiniętych wątków, jest kiepskim pomysłem. Autorka, starała się za dużo upchnąć w tej małej książęce, przez co niektóre sceny wydają się być wciśnięte na siłę, na zasadzie "Nawciskam jak najwięcej ze świata Disneya, aby wam pokazać jak dobrze go znam". Być może film nam nieco rozjaśni sytuację. Więc nie pozostaje nic innego jak na niego czekać. A jaki on będzie to się okaże. Tymczasem, w oczekiwaniu na premierę, miłośników Disneya zapraszam do lektury.


Podsumowanie:
Autor: Melissa de la Cruz











Tytuł oryginalny: The Isle of the Lost
Wydawnictwo: Egmont Polska
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 320

Dla kogo? Jeśli kochasz bajki Disneya i stanowiły one ważny element Twojego dzieciństwa, musisz koniecznie przeczytać! Jeśli jest inaczej, to nie za bardzo masz po co sięgać do książki. Bądź co bądź, jest to książka przeznaczona raczej dla młodszej grupy odbiorców. Starsi czytelnicy (zwłaszcza Ci co nie przepadają za Disneyem) raczej nic tu dla siebie nie znajdą, bo książka jest trochę naiwna i dziecinna.

Coś ode mnie: Mimo, że jestem fanatykiem tego uniwersum, książka jakoś specjalnie mnie nie porwała. Podobał mi się w zasadzie tylko sam początek, kiedy to było przedstawione życie na Wyspie. Miło było powrócić do znanych bajkowych postaci i zobaczyć jak tam im się układa, ale niestety nic więcej. Książka pozostawiła swego rodzaju niedosyt. Trochę szkoda, że historia skierowana jest głównie do młodszych, ale przecież to oni są odbiorcami bajek.

Treść: 6/10
Styl: 6/10
Okładka: 7/10
Moja ocena: 6/10

21 komentarzy:

  1. Czytałam ^^
    Według mnie lekka, niezobowiązująca lektura dla młodszego czytelnika ;)
    Jako wielka miłośniczka Disneya również bawiłam się przy tej książce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabawa była przednia. Szkoda tylko, że to lektura głownie dla młodszych ;)

      Usuń
  2. Mnie osobiście w ogóle nie ciągnie do lektury tej książki, zdecydowanie wolę bajki z uniwersum Disneya od książek próbujących okiełznać wszystkie złe charaktery w jeden powieści, nie kręci mnie to, wolę sobie włączyć którąś z animacji, niż poświęcić czas "Wyspie potępionych"... Zwłaszcza, że tak nisko ją oceniłaś...

    LeonZabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę obejrzeć bajkę ;) Ale marzy mi się aby kiedyś powstała prawdziwie mroczna historia o czarnych charakterach. Bo powiedzmy sobie szczerze, współczesne spin-offy czy adaptacje wszystko zmieniają w cukierkowe opowieści dla dzieci, gdzie zło zmienia się w dobro.

      Usuń
    2. Też miałabym ochotę na mroczne klimaty! Nie pogardziłabym nimi wcale! :)

      Usuń
    3. Jeśli tak to mogę polecić "Wiedźma. Prawdziwa historia Złej Królowej". Chyba jedna z najlepszych książek osadzonych w realiach Disneya i w miarę trzyma mroczny klimat ;)

      Usuń
  3. Książkę od jakiegoś czasu mam w planach.
    Pozdrawiam.
    http://miedzy--stronami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do przeczytania i wykorbienie sobie własnej opinii bo jak wiadomo, gusta są różne ;)

      Usuń
  4. CIągle czytam recenzje tej ksiażki. I nie wiem czemu, ale po tytule nie kojarzę, a po zobaczeniu okładki myślę "znowu o niej" :D
    Książka mnie prześladuje od pewnego czasu i mam nadzieję, że uda mi się ją jak najszybciej przeczytać

    Pozdrawiam
    Blog książkoholiczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też właśnie bardzo często natrafiałem na przedpremierowe recenzje tej książki, więc sam postanowiłem w końcu po nią sięgnąć.

      Usuń
  5. kurcze, aż żałuję, że nie mamy jej w bibliotece :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie sądzę aby szybko zawitała do bibliotek, ale z drugiej strony 22 zł to też nie tak dużo jak za książkę ;)

      Usuń
  6. Skoro książka jest naiwna i dziecinna, to raczej nie dla mnie. Ale miło było sprawdzić, co nowego czytasz.:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Za Disneyem może nie przepadam w jakiś wielce wyjątkowy sposób, ale nie zmienia to faktu, że chętnie zakręciłabym się wokół tej książki. Ot, z ciekawości, ponieważ lubię zabawy klasyką.

    Pozdrawiam,
    Po Książkach Mam Kaca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś chyba pierwszą osobą jaką spotkałem, która nie lubi Disneya :D

      Usuń
  8. Uwielbiam Disneyowskie czarne charaktery i z chęcią bym o nich poczytała. Jednak mam mały uraz do książek o nastolatkach i jeśli jest taka dziecinna jak piszesz, to niestety nie dla mnie. Ale zaskoczyłeś mnie samą informacją, że taka książka istnieje. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, książka pod tym względem trochę mnie rozczarowała :/

      Jeśli masz ochotę na coś o czarnych charakterach Disneya, z czystym sumieniem mogę polecić "Wiedźma. Prawdziwa historia złej królowej". Momentami naprawdę mroczna i chyba najdojrzalsza z tych wszystkich jakie do tej pory powstały ;)

      Usuń
    2. W takim razie pogrzebię za tą Wiedźmą, dzięki ;-)

      Usuń
    3. W takim razie pogrzebię za tą Wiedźmą, dzięki ;-)

      Usuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, wszystkie czytam i zawsze na nie odpowiadam. Dziękuję za Wasze słowa!