Dość kontrowersyjny temat wzięłyśmy sobie do opracowania z Pauliną prowadzącą blog Księgoteka (u niej możecie znaleźć drugą część). Kontrowersyjny dlatego, ze większość miłośników czytania nie chce dopuścić do siebie myśli, że można obejrzeć film przed przeczytaniem pierwowzoru książkowego, albo że w ogóle film może być lepszy od książki (o tym w dalszej części posta).
Tym, co mnie osobiście najbardziej przekonuje do kolejności film → książka jest zachęcenie do lektury, która wydaje się nas w ogóle nie interesować. Wielokrotnie przekonałam się na własnej skórze, że ominęłyby mnie świetne historie, gdyby nie ich ekranizacje. Pierwszymi z brzegu przykładami są Igrzyska śmierci i Niezgodna, które uważałam za „jakieś dziwne postapokaliptyczne wizje dla nastolatków” i w ogóle nie zamierzałam ich czytać. Co się stało po seansie Igrzysk...? Zażyczyłam sobie wszystkie tomy na urodziny, a później na zmianę czytając i słuchając audiobooka przebrnęłam przez nie w tydzień. Z Niezgodną nie rozstawałam się podczas... sesji. To była najmniej stresująca sesja na studiach, mimo ogromnej liczby egzaminów. Dzięki wam, twórcy świetnych ekranizacji za uratowanie życia! :)
Obejrzenie w pierwszej kolejności ekranizacji daje także spojrzenie z innej perspektywy, ponieważ obraz oddziałuje na zupełnie inne zmysły i pozwala na inny odbiór treści. W przypadku książki wszystko musimy sobie wyobrażać, w przypadku filmu, dzięki ciekawym zabiegom, choćby nadaniu odpowiedniego nastroju przez muzykę, ale także przez aktorskie zabiegi typu: ton głosu, odpowiedni grymas, mimika... możemy dostrzec coś, czego byśmy sobie nie „dowyobrażali” (że pozwolę sobie na taki neologizm). Nie raz i nie dwa zrozumiałam pewne sceny dopiero oglądając je na ekranie, a nie we własnej głowie, dlatego cieszę się, kiedy czytam coś po obejrzeniu filmu i w głowie świta mi „na kartkach to nie wydaje się być takie łał, dobrze, że mam tę wcześniejszą wizję”. Niejednokrotnie płakałam na ekranizacji, a książka pozostawiła mnie ledwo wzruszoną (tu świetnym przykładem jestPamiętnik, ale o nim będzie za chwilkę).
Argumentem, który jest nie do zbicia dla osób takich jak ja, które czytają ostatnie zdania/ strony książki i ogólnie nie przepadają za niespodziankami, nie mogą się doczekać rozwiązania sytuacji... jest at fakt, iż po filmie mamy już ogólny zarys tego, co będzie się działo, a później możemy tylko zwracać uwagę na proces, jak do tego doszło.
Rozumiem, że niektórzy nie są w stanie pojąć takiego postępowania, ale dla mnie to naprawdę udogodnienie, lubię przyglądać się szczegółom, które zdradzają to, do czego prowadzą – zdecydowanie jestem typem obserwatora-podglądacza.
Mimo że nie chcę Was nakłaniać żebyście zawsze oglądali film przed czytaniem książki (bo nie wszystkie ekranizacje są w ogóle warte tego, by po nie sięgać ze względu na to, jak przeinaczają sens i wymowę pierwowzoru), to podzielę się z Wami ekranizacjami, które (w moim subiektywnym odczuciu) są zdecydowanie lepsze od tego, co stworzyli autorzy.
Lepsze od oryginału...
Jednym z moich ulubionych filmów jest Gwiezdny pył, który łączy w sobie dziecięcą baśniowość i elementy grozy. Piękna historia o dojrzewaniu młodego chłopaka, odkrywaniu magicznego świata, miłości i przygodzie. W dodatku muzyka, która towarzyszy temu filmowi jest niezwykle porywająca, sami posłuchajcie choć poniższego fragmentu, świetnie oddaje klimat ekranizacji.
Co do książki, nie będę się rozpisywała, bo napisałam jej recenzję TUTAJ – jednym słowem: ROZCZAROWANIE, jedno z największych książkowych w moim życiu. Film polecam wszystkim dorosłym dzieciakom, które chcą sobie przypomnieć jak to było wierzyć, ze za najbliższym murem żyją księżniczki, wróżki i czarownice... Do książki nie będę namawiała nikogo, mi się nie podobała (a że nie dało się jej nigdzie kupić, szukałam jej długo na internetowych aukcjach )...
Najpierw obejrzałam Pamiętnik, później przeczytałam. I tak samo jak wcześniejszy, tak i ten jest jednym z moich ulubionych filmów. Cudowna miłość pokonująca czas, ludzi, wszelkie bariery i chorobę. I nie, nie uważam, że Sparks napisał słabą książkę (choć niejedną taką popełnił), po prostu... w ekranizacji ukazane są młodzieńcze lata Noaha i Allie we wspaniałej scenerii lat czterdziestych w Ameryce i ten obrazek jest po prostu lukrowato urzekający (tak, wiem, ma tylu zwolenników ile przeciwników- właśnie przez tę cukierkowatość). W książce tego nie ma, akcja skupia się na ponownym spotkaniu dawnych kochanków. A to, co najpiękniejsze, niewinne i pierwsze zobaczymy jedynie na ekranie.
Ostatnią (choć mogłabym wymienić zdecydowanie więcej przykładów – jeśli Was to zainteresuje, to może „pociągnę” wątek jeszcze kiedyś w innych postach) ekranizacją, którą uważam za lepszą od pierwowzoru jest Bunkier. Pewnie niewiele osób o nim słyszało. Film nie do końca jest ekranizacją, jest raczej oparty na motywach książki, ale uwierzcie mi – jest lepszy. Ogólnie historia opowiada o grupce nastolatków, którzy w ramach eksperymentu zostają zamknięci przez kolegę w starym bunkrze. Chłopak ma ich wypuścić za parę dni... ale tego nie robi. Bohaterom kończą się zapasy jedzenia, wody, a wokół panuje ciemność. Historia zostaje rozwiązana na dwa różne sposoby, inaczej w filmie, inaczej w lekturze, oba są interesujące (co w tym najlepsze!) i z oboma warto się zapoznać. O mojej decyzji, że Bunkier na ekranie robi lepsze wrażenie zadecydował fakt, ze książka została napisana przez młodziutkiego autora, którym jest Guy Burt i była jego debiutem, więc nie do końca jest stylistycznie dopracowana.
A! Zapomniałabym, w ekranizacji występuje młodziutka Keira Knightley... topless!
Zdecydowanie mogłabym wymienić więcej książek, które lepsze są od filmów, wiem, że Wy również. Mam jednak nadzieję, ze choć kilka osób troszkę bardziej otworzy się po przeczytaniu tego, co napisałam na kwestię ekranizacji.
A jeśli już zdecydujecie się na oglądanie a dopiero później czytanie, to pamiętajcie, żeby wybierać tylko sprawdzone, dobre realizacje filmowe. Takie, które poparte są wieloma pozytywnymi recenzjami lub chwalone przez znajomych. Nie ma nic smutniejszego dla mola książkowego, niż film rujnujący jego ukochane czytadełko.
I pamiętajcie, że na ten sam temat możecie przeczytać w Księgotece :)
Niech książki będą z Wami, życzę zaczytanego weekendu!
A jeśli już zdecydujecie się na oglądanie a dopiero później czytanie, to pamiętajcie, żeby wybierać tylko sprawdzone, dobre realizacje filmowe. Takie, które poparte są wieloma pozytywnymi recenzjami lub chwalone przez znajomych. Nie ma nic smutniejszego dla mola książkowego, niż film rujnujący jego ukochane czytadełko.
I pamiętajcie, że na ten sam temat możecie przeczytać w Księgotece :)
Niech książki będą z Wami, życzę zaczytanego weekendu!
Przyznaję, że niejednokrotnie zdarzyło mi się obejrzeć film, który powstał na podstawie książki, a ja o tym nie wiedziałam. Filmy te w większości mnie poruszyły i zapamiętam je na długo. Przykładem jest wspomniany "Pamiętnik". Teraz mam obawy przed sięganiem po książkę, bo znam już historię... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie jest zła... ale znając film już się nie zauroczysz. Właściwie jedynym co wbiło mi się w pamięć jest... czytanie intymnej sceny między bohaterami w licealnej ławce, hahaha.
UsuńTaka scena mogłaby być ciekawa :) Zauważyłam też po innych opiniach, że osoby, które najpierw obejrzały ekranizację "Pamiętnika" nie były zachwycone powieścią.
UsuńBo film był po prostu lepszy, nic dodać, nic ująć!
Usuńoczywiście są filmy lepsze od książki - dla mnie jest to np. Love, Rosie. są też filmy, dzięki którym sięgnęłam po książkę, tak było w przypadku Niezgodnej. jednak jeśli mam wybór, wolę najpierw przeczytać a później obejrzeć. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTa sama historia z "Niezgodną", piątka!
UsuńKsiążka zdecydowanie najpierw. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się, żeby film był lepszy od pierwowzoru..co najwyżej równy z nim (np. "Władca pierścieni").
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie po "Gwiezdnym pyle" przekonałam się, że ze słabej książki można zrobić świetną ekranizację, choć mam jeszcze kilka...naście takich typów.
UsuńNie wiem skąd wzięła się w mojej głowie zasada: najpierw książka, potem film. Jedynym wyjątkiem było "Gwiazd Naszych Wina", gdzie najpierw zapoznałam się z ekranizacją, a dopiero potem z książką.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy uda mi się przestawić na układ film, potem książka. Mi nie przeszkadza zbytnio kolejność, ale wolę tą pierwszą.
Pozdrawiam.
Nie trzeba się od razu przestawiać, po prostu gdy nie wiesz czy sięgnąć po jakąś książkę, a jej adaptacja filmowa zbiera pozytywne recenzje, to warto się jej przyjrzeć i na jej podstawie rozstrzygnąć problem ;)
UsuńO Gwiezdnym pyle słyszałam dużo, ale nic pochlebnego o książce, tylko o film i chyba wiem, co robić w dzisiejszy wieczór ;) Oglądać!
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Koniecznie zdradź mi swoje zdanie po obejrzeniu!!!
UsuńWłaśnie, „Pamiętnik”. Zaczęłam od filmu, dopiero potem zauważyłam książkę u siostry. I także mnie wciągnęła. W tym przypadku zaczęłam od ekranizacji i nie żałuję. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńwww.majuskula.blogspot.com
Ja także nie żałuję ;)
UsuńJa bardzo wiele książek przeczytałam dzięki filmom :) Zakochałam się w filmie "Niezgodna"( byłam na nim chyba dwa razy w kinie ;) i potem poprosiłam o książkę na urodziny. Teraz mam już za sobą całą trylogię i obejrzane dwa filmy na podstawie tej książki. I szczerze nie wiem co bardziej mi się podoba, książka czy film. W sumie dla mnie to dwie inne historie, trochę do siebie podobne. Zresztą zawsze tak traktuje ekranizacje i pierwowzór, jak dwie inne historie. Dlatego nie mam jakiś dąsów ,zwykle, do reżyserów, że ekranizacje skopali, czy coś.
OdpowiedzUsuńAle np. w przypadku "Percego Jacksona" jest tak, że kiedyś obejrzałam film i bardzo mi się podobał. Ale od kiedy przeczytałam całą serię i ją pokochałam, to nie mam ochoty oglądać jej ekranizacji, bo jest w ogóle inne niż książka.
Więc jak widać to rożnie bywa z książkami i ekranizacjami. Ja nie mam jakiś stałych zasad co pierwsze. Ale też czuję różnice, gdy najpierw obejrzę film, albo najpierw przeczytam książkę.
Są też książki, których nie chciałabym by były ekranizacje. Np. mój kochany "Baśniobór" Brandona Mulla <3 Po prostu ta historia jest zbyt fantastyczna i pasuje mi ,by działa się tylko w mojej wyobraźni ;)
Super post :) Warto mówić ludziom, że to nie grzech najpierw obejrzeć ekranizację. Wśród wielu książkoholików jest takie coś, że książka zawsze lepsza od filmu, i że książka czytana zawsze przed filmem i wszystko musi być w filmie jak w książce. Ale tak szczerze, gdyby ekranizacje były identyczne z książką, to nie byłby takie ciekawe i to byłaby tylko powtórka z rozrywki. A tak mamy te samą historię przedstawioną inaczej ;)
I znów się rozpisałam :)
Całusy Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/
Też staram się traktować ekranizacje trochę jak "dopowiedzenie czegoś" (choć przy niektórych po prostu nie da się być nastawionym pozytywnie :P), choć nie udaje mi się raczej traktować ich jako osobne sprawy, tak jak Ty to robisz. Niestety nie mam żadnych doświadczeń z Percym, więc nie mogę się odnieść (być może kiedyś go poznam ;)).
UsuńJa jestem wierna zasadzie- najpierw ksiązka potem film :D Na sam koniec wniosek!
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)
Wniosek najważniejszy!
Usuńja staram się najpierw przeczytać książkę, potem obejrzeć film - ale czasem mi się nie udaje. zazwyczaj książki robią na mnie większe wrażenie, gdyż wyobrażam sobie czytając wszystkie detale, a potem okazuje się, że w filmie wszystko jest inaczej (np. Lśnienie).. wyjątkiem jest Zielona Mila, uwielbiam i film i książkę, są znakomite. Skazani Na Shawshank to film, który obejrzałam zanim przeczytałam opowiadanie. sięgnęłam po nie później i muszę przyznać, że... film był lepszy :D sorry, że tylko o Kingu piszę xD
OdpowiedzUsuń"Skazani na Shawshank" oglądałam... a opowiadanie mam na półce nieprzeczytane, hahah. Nie ma sprawy, ze odniosłaś się tylko do Kinga, całkiem go lubię - choć nie ukrywam, że odważniejsza jestem w zgłębianiu go na kartkach, nie na ekranie.
Usuń,,Nie ma nic smutniejszego dla mola książkowego, niż film rujnujący jego ukochane czytadełko." to prawda! Jak spbie przypomnę ekranizację ,,Samotność w sieci" to mi się nóż w kieszeni otwiera! Podobnie nie przepadam za ekranizacjami Pottera bo nawet w 30 % nie oddają wyjątkowości książek. Zgadzam się też z Tobą, że filmy mogą zachęcić do przeczytania książki i ja również np. najpierw obejrzałam ,,Niezgodną" a potem przeczytałam trylogię zachwycona pierwszą częścią filmową (książki mi się nie podobały za bardzo).
OdpowiedzUsuńPotter jest dobrze nakręcony w pierwszej, drugiej części. Później... później aż żal patrzeć na to wszystko.
UsuńJa trylogii jeszcze nie przeczytałam, ale chyba wrócę do tej serii przez obejrzeniem trzeciego filmu ;)
Ja zazwyczaj staram się najpierw przeczytać książkę a potem obejrzeć film. Do tej pory jedynie jedna ekranizacja podobała mi się bardziej niż książka, czyli "Szkoła uczuć" na podstawie powieści Nicholasa Sparksa.
OdpowiedzUsuńTa ekranizacja jest całkiem niezła, choć szkoda, ze skupia się jedynie na uczuciu między dwojgiem ludzi. Książka podobała mi się ze względu na pokazanie wnętrza głównego bohatera, pisałam o tym w sumie niedawno ;)
UsuńJa z całą pewnością wolę najpierw przeczytać, a później obejrzeć film, ale niekiedy mi się to nie udaje :(
OdpowiedzUsuńwww.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Nigdy nic straconego, po seansie też można sięgnąć po książkę :)
UsuńOsobiście najpierw lubię zobaczyć film a dopiero potem sięgnąć po książkę, bo zwykle odwrotna kolejność sprawia, że film nigdy mi się nie podoba, tak było w przypadku "Miasta kości" i "Papierowych miast" - rewelacyjne książki i beznadziejne filmy. Po za tym potem denerwuje mnie, że bohaterowie wyglądają inaczej niż sobie ich wyobrażałam ;)
OdpowiedzUsuńO, czyli są ludzie także z takim podejściem. Fajnie!
UsuńJa jednak wolę najpierw książkę, a dopiero potem film, chociaż oczywiście zdarzyło mi się natrafić na kilka takich ekranizacji, które rzeczywiście są o niebo lepsze od książki ;)
OdpowiedzUsuńA "Pamiętnik" uwielbiam! :)
"Pamiętnik" nigdy mi się nie znudzi <3
UsuńWedług mnie nie warto. Wolę najpierw przeczytać książkę, wyobrazić sobie bohaterów, a potem dopiero obejrzeć film. :)
OdpowiedzUsuńBuziaki,
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com/
Szanuję zdanie.
UsuńW ogóle nie oglądam ekranizacji poza Niezgodna i to tylko dlatego, że chłopak chciał :D WIęc się nie wypowiem :D bo ja ich nie lubię ;/
OdpowiedzUsuńale Gwiezdny pył oglądałam za to nie wiedziałam, ze to ekranizacja :D
Naprawdę nie oglądasz ekranizacji? Pierwszy raz mam styczność z kimś takim!
UsuńZdarza mi się najpierw obejrzeć film, a potem przeczytać książkę. Ostatnio tak było z "Kulą" Michaela Crichtona. Czasem wypadało to u mnie na plus.
OdpowiedzUsuńCzasem wypada na plus, zwłaszcza jeśli przekonuje do książki!
UsuńOd kiedy czytam książki nałogowo, raczej staram się przeczytać najpierw książkę, a potem obejrzeć film, jednak zdarzają się wyjątki od tej reguły. W piątek obejrzałam "Niezgodną", bo akurat w tvnie była i od razu nabrałam ochoty na książkę, po którą zaraz sięgnęłam. Prawie ją skończyłam i jestem zaskoczona, że tak mi się spodobała. :) Niedawno obejrzałam też "Zimową opowieść", a książka czeka na półce na przeczytanie. To fakt, że obejrzenie filmu może zachęcić do książki, ale raczej tylko mole książkowe. Osoby, które nie czytają, stwierdzą, że po co czytać, skoro już zna się daną historię. Ale wracając do moli. Np. Harry'ego Pottera przeczytałam po obejrzeniu filmów i była zaskoczona tym, ile więcej dzieje się w książce i jak wiele jest różnic między nimi. Lubię takie odkrycia, bo książka pokazuje, o ile szerszy jest świat przedstawiony przez autora książki od tego, jaki widziało się na ekranie.
OdpowiedzUsuńNie da się też ukryć, że zdarzają się książki gorsze od filmowych adaptacji. Tak już po prostu jest i sama również mogłabym wymienić kilka przykładów.
Bardzo fajny temat. Pozdrawiam! :)
Sporo zaczyna nas się zbierać, jeśli chodzi o kwestię "Niezgodnej". Nic tylko chylić czoła scenarzystom, ze udało im się tak zainteresować ludzi.
UsuńOjej, akurat cieszę się, że HP poznawałam od papierowej strony... nie wiem jak teraz wyglądałoby moje życie, gdyby było inaczej :P
Osobiście najpierw czytam książkę, później oglądam film. Jeśli jest na odwrót czuję, że wszelkie opisy wyglądu postaci, miejsc nie mają sensu, bo pamiętam sceny z filmu. Jeśli nie wiem, że dany film jest ekranizacją książki, no to trudno, ale preferuję najpierw przeczytać a później obejrzeć film. ;)
OdpowiedzUsuńMi w sumie nie przeszkadza posiadanie wizualnego obrazu postaci z filmu... chyba że aktorzy są naprawdę koszmarnie dobrani.
UsuńNie mam sprecyzowanej kolejności - książka czy film. Różnie z tym bywa. :-) Czasami film zachęca mnie do przeczytania książki, a czasem książka do obejrzenia filmu. Niemniej masz rację, że chwilami można się rozczarować. Tak było u mnie w przypadku "Pamiętnika" i "PS Kocham Cię". Obydwa filmy mnie zachwyciły, a książki rozczarowały. Na "Pamiętniku" płakałam jak bóbr, a w "PS Kocham Cię" zachwycili mnie idealnie dobrani aktorzy. Niestety, książki były dużo słabsze i nie oddały magii tych historii. PS. Super temat obrałyście sobie do omówienia. Bardzo fajny pomysł. :-))
OdpowiedzUsuńZ "Pamiętnikiem" miałyśmy podobnie, ale zastanawia mnie fakt, że naprawdę wiele osób już przekonywało mnie o wyższości książkowego "PS Kocham Cię" nad filmowym odpowiednikiem. Będę musiała sama się przekonać...
Usuńnigdy nie oglądam filmu przed książką, w ogóle rzadko oglądam film na podstawie książki, jakoś nie mam szczęścia do ekranizacji, przeważnie mnie rozczarowują...
OdpowiedzUsuńIgrzysk śmierci np bym nie przeczytała po obejrzeniu książki, dla mnie to wypruta z uczuć historia o zabijaniu dzieci. Tak samo nie przeczytałabym Wiedźmina, Gry o tron, Lśnienia i wielu innych...
Druga osoba z awersją do ekranizacji. To robi się całkiem ciekawe! Ja lubię jeśli powstaje coś więcej od książki, którą lubię... choć no cóż, rozczarowania w przypadku ulubionych pozycji są niejednokrotnie spore.
UsuńZazwyczaj najpierw czytam książkę, a potem oglądam film :) z twoich propozycji oglądałam tylko "Gwiezdny pył" :)
OdpowiedzUsuńP.S: Podoba mi się nazwa pałeczko-łyżeczko-kredki :'D
Podobał Ci się? :)
UsuńMam tak, że jak obejrzę najpierw film to za nic nie przeczytam książki, bo coś mnie blokuje w środku wnętrza :)
OdpowiedzUsuńUff, na szczęście mnie to nie dotyczy.
UsuńBardzo lubię oglądać ekranizację :D Porównać książkę z filmem, zobaczyć, co się zmieniło, co pozostało takie same... Czasami zdarza mi się najpierw obejrzeć film - jak to było w przypadku Igrzysk śmierci, ale raczej staram się tego unikać, bo wtedy czuję, że po książkę już nie sięgnę, skoro obejrzałam film :P
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie mam oporów przed czytaniem po oglądaniu, uff ;)
UsuńJa też raczej nie jestem "przesądna" co do oglądania ekranizacji w pierwszej kolejności, ale obawiam się, że właśnie filmy zniechęciły mnie do książek, które już miałam na liście "do przeczytania"! Może to i dobrze, bo mogło się okazać, że książka nudziłby mnie tak samo jak film (a jestem zbyt uparta żeby zrezygnować z książki po jej zaczęciu co mogłoby skutkować zmarnowaniem dużej ilości czasu xd) ale co jeśli przegapiłam świetną książkę przez nieoddającą jej głębii ekranizację?! Przykład: Właśnie obejrzałam "Drogę" na podstawie książki McCormacka. Co myślicie, warto przeczytać książkę mimo, że w filmie irytowało mnie podejście ojca, dziecko i właściwie zniechęcił brak akcji?
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ekranizacje książek chociaż czasami film jest tłem dla fantastycznej książki. Niemniej jednak nie raz zdarzyło mi się najpierw obejrzeć film, a dopiero później sięgnąć po książkę i wcale nie uznaje tego za gorsze rozwiązanie;)
OdpowiedzUsuń