piątek, 11 marca 2016

Marcin Mastelarz „Miasto 44”

 Coś jest z tą Polską nie tak, że niepodlewana krwią usycha. I z nami chyba też jest coś nie w porządku - ile jeszcze trzeba powstań, zanim nauczymy się inaczej myśleć i działać? Dlaczego potrafimy dla Polski bez sensu umierać, ale już żyć dla niej z sensem niekoniecznie?



Film znany jest bardziej niż książka – nic w tym dziwnego, gdyż Miasto 44 to powieść napisana na podstawie scenariusza filmowego. Niektórzy znają już moje zdanie na temat poziomu powieści opartych o film – jest on dość niski. Do tej pory nie spotkałam się z przypadkiem napisania czegoś lepszego od filmu, co postałoby na jego podstawie. Może Wy macie takie doświadczenia? Dajcie mi znać, chętnie przekonałabym się na własnej skórze, czy to możliwe. Bo o tym, że film bywa lepszy od pierwowzoru książkowego i dlaczego nie stosuję konsekwentnie zasady najpierw książka, później film, napiszę Wam innym razem.
Teraz skupmy się na tym, czy powstanie książki Marcina Mastelerza miało sens.

Historię o Powstaniu Warszawskim opowiedzianą z perspektywy Stefana i jego kolegów znamy (chyba mogę pisać o większości z czytających bloga?). On, osierocony przez ojca oficera nie jest związany z konspiracją. Miszka z mamą, niegdyś aktorką i młodszym bratem, dla którego jest wzorem do naśladowania. Chłopak staje przed trudnym dylematem pozostania z rodziną albo wzięcia udziału w zbliżającym się powstaniu. I choć  na początku woli bezpiecznie trzymać się z boku, co nieodłącznie wiąże się z tym, ze jest jedynym żywicielem bliskich, to w końcu przyłącza się do entuzjastów wolności. To, ile będzie musiał wycierpieć, ile śmierci zobaczyć... Nawet sobie nie wyobraża. W końcu wszystko miało trwać góra trzy dni.

Jest i ona, niewinna blondyneczka, Biedronka. Kwintesencja dziewczęcości. Oczytana, pochłonięta wręcz przez książki (nie skłamię chyba pisząc, że wielu z nas wyda się bliska). To ku niej skłania się serce głównego bohatera. Choć i w filmie, i w książce bardziej skłaniałam się ku właśnie ku tej wierzącej w ideały osóbce, to szczególnie chcę Wam zwrócić uwagę na tę trzecią - Kamilę. 

Największym zaskoczeniem dla mnie była zmiana mojego nastawienia w stosunku do Kamy. Dopiero z powieści dowiedziałam się, że jest ona córką gospodarza kamiennicy, w której mieszka Stefan oraz, że to ona uczyła go jak przystosować się do niesprzyjających warunków w życiu. Dzięki Mastelarzowi ukazała mi się ona jako zaradna, pomocna dziewczyna, bezgranicznie zakochana w kimś, kto jej nie dostrzega. Całkiem ją polubiłam, naprawdę!

Każdego dnia wydawało się, że gorzej już być nie może. Nazajutrz okazywało się jednak, że może.


Niejednokrotnie jest tak, że choć widziany przez nas obraz oddziałuje na nas bardzo mocno, to ta sama sytuacja opisana odpowiednimi słowami potrafi dosłownie zmiażdżyć serce Ponoć słowo pisane ma większą moc. Czy tak jest w przypadku Miasta 44? Pozostawię Was z niewiadomą, gdyż nie potrafię odpowiedzieć. Są fragmenty, które książka przedstawia lepiej niż film (ludzie powieszeni na balustradzie balkonu) i elementy, których wagi nic filmowi nie odbierze. Dla mnie książki i film po prostu dobrze się uzupełniają.

Entuzjastów obrazu filmowego mogę zapewnić, ze wydanie książkowe zawiera wiele fotografii, które dopasowane są do aktualnie rozgrywających się w powieści scen. To zdecydowanie najmocniejszy punkt tej publikacji. Ilustracje są naprawdę wysokiej jakości, na grubym fotograficznym papierze (dygresja: odbija się to na wadze książki - raczej nie nadaje się ona jako lektura do włożenia do torebki). Jeśli już tworzyć coś na podstawie scenariusza to właśnie w taki sposób. Brawo!




Dodatkami zamieszczonymi zaś w książce są autentyczne (!) depesze przywódców powstania (od 6 września do 1 października), meldunki, fragmenty Biuletynu Informacyjnego, odezwy Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego itd.

Język powieści jest przejrzysty i jasny, choć momentami przepełniony zbyt wielką ilością patosu:
Idąc z przygotowaną do strzału bronią przez piwnicę zalaną wodą do wysokości piersi, przypominali wyruszającą na łowy watahę wilków.
Szli zabijać. Równie cisi, równie dzicy i równie niebezpieczni.
I równie żądni krwi.
Z drugiej strony autor równoważy te "ciężkie" fragmenty sarkastycznymi wstawkami, np. w postaci przemyśleń bohaterów (tu myśli Stefana przed dołączeniem do powstańców):
Wyobrażał sobie te ich żałosne przydomki – pewnie każdy Kowalski to „Kowal”, Malinowski - „Malina”, a Lewandowski - „Lewy”. No i, rzecz jasna, nie może zabraknąć Kmiciców, Skrzetuskich, Longinusów oraz Bohunów. Ciekawe, ilu gówniarzy w tym siedzi, bo jeśli dużo, to muszą się numerować – Kmicic Pierwszy, Kmicic Drugi i tak dalej.
 Mnie zaś najbardziej chwycił za serducho poniższy cytat:
Szlagiery rządzą. Jak nie chryzantemy, to ostatnia niedziela.Tylko nie wiadomo, czy pożyjemy aż tak długo. Niedziela dopiero pojutrze.

Nie mogę nie nadmienić, iż niestety autor nie wykorzystał pełni potencjału jaki daje napisanie książki i rozwinięcie, wytłumaczenie pewnych wątków. Tak jak w filmie pominięte są postacie drugoplanowe, tak i w książce nie dowiemy się o Rogalu, Beksie ani Góralu niczego więcej. Szczególnie szkoda nierozwiniętego wątku rozpaczliwej miłości Beaty i Kobry. Szkoda także, że motyw dezercji, ucieczki nie został podjęty. Pamiętacie brata Biedronki, Aleksandra? Ciekawe ile osób zauważyło, że chłopak uciekł w pierwszym dniu powstania. Myślę, że można było pokazać, iż warszawska młodzież to nie tylko odważne dzieciaki biegnące ze zrobionym przez siebie granatem na czołg. Szkoda i tyle.



Nie chcę rozpisywać się na temat samego Powstania Warszawskiego, bo nie chcę tej sprawy traktować po macoszemu, dlatego poprzestanę w tym momencie na pisaniu tej opinii. Polecam Wam natomiast zapoznanie się z książką, jeśli widzieliście film - pomoże "pouzupełniać" pewne informacje, spojrzeć z nieco innej perspektywy.

Z audycji powstańczego radia:
„Istotnie jest prawdą, że Niemcy już nigdy nie zdobędą Warszawy. Warszawa już nie istnieje”.



Podsumowanie:
Autor: Marcin Mastelarz













Tytuł oryginalny: -
Wydawnictwo:  PWN
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 342

Dla kogo? Na pewno dla wszystkich, na których film zrobił wrażenie. Tym, którzy mają o filmie negatywne zdanie, książka pewnie też nie przypadnie do gustu.

Coś ode mnie: Piękne wydanie dodatkowo z płytą z materiałami z planu filmowego. Mimo że nie jest to książka najwyższych lotów, to cieszę się, że mam ją na swojej półce.

Treść: 7/10
Styl: 6/10
Okładka: 6/10
Moja ocena: 6+/10



50 komentarzy:

  1. Wkrótce chcę obejrzeć film, mam nadzieję, że mi się podoba, bo wiele osób go zachwalało.

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zinterpretujesz "z przymrużeniem oka" to, co wielu drażni i przygotujesz się na to, że nie jest to film historyczny, to na pewno wzbudzi w Tobie gamę emocji. Mnie film podobał się bardzo... ale choć mam go na płycie, to nie odważyłam się drugi raz obejrzeć.

      Usuń
  2. Chetnie przeczytam, ale dopiero po obejrzeniu filmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku to chyba najsłuszniejsza kolejność.

      Usuń
  3. Mam mieszane uczucia do filmu. Byłam na nim z klasą, cała szkoła szła wtedy na ten film. Zwiastun mi się bardzo podobał, ( w sumie prawie każdy zwiastun filmowy mi się podoba, bo po prostu kocham je oglądać, nie wiem czemu ;) i myślałam, że film będzie super. ( w zwiastunie wykorzystali piosenkę Lany del Rey- Young and Beautiful i w filmie nie ma tej piosenki! o zgrozo! ) Czy taki był? Po skończonym sensie siedziałam w fotelu jak zamurowana, moja przyjaciółka spytała czy coś mi jest, powiedziałam że to przez film. Film był wstrząsający ( patrzenie jak strzela się człowiekowi w głowę). Efekty specjalne były na wysokim poziomie, ale niektóre sceny były niedorzeczne
    ( pociski okrążające całujących się Stefana i Biedronkę), choć w sumie gdy oglądałam to mi nie przeszkadzały. Największy problem tego filmu to fabuła, która jest nijaka, dziwna, sama nie wiem. Mamy Stefana i dwie dziewczyny,i powstanie. Biedny Stefan nie może się zdecydować z którą panną być, więc z jedną się całuje , a potem z drugą uprawia seks. Bardzo fajnie, nie ma co. Scena seksu równocześnie z tym jak oni szli w kanałach, była złym pomysłem. Czułam się w kinie niezręcznie, wiedząc że nauczyciele siedzą gdzieś z tyłu. Ale nie tylko dlatego ta cena mi nie dopowiadała. Było powstanie, a oni myślą o seksie, poza tym są pewnie brudni. A Stefan? Nie może się chłopak zdecydować, którą kobitkę kocha. Niby sam reżyser mówił, że to film o miłości podczas powstanie, a nie powstanie + wątek miłosny. Ale coś mi zgrzytało. Zresztą mam inne wyobrażenie o ludziach tamtych czasów. Najpierw ślub, potem seks, a nie na odwrót. Wydaje mi się, że specjalnie uwspółcześnili, by młodzieży się podobało.
    Albo ta scena, gdy Stefan i Biedronka są równocześnie w łaźni czy co to tam było i są nago. Po co ta scena?! O fajnie, zobaczyli się nago! No jakoś nie bardzo. Do filmu to nic nie wnosiło.
    Po tym filmie mięliśmy pogadankę o nim i zgodzę się z pewnymi rzeczami. Smutne jest to, że Ci którzy przeżyli powstanie, by zostać zapamiętani, godzą się na takie filmy.
    Największą zaletą filmu jest to, że skłania do refleksji i podjęcia tematu na temat powstania. Uważam jednak, że "Powstanie Warszawskie" -film fabularny złożony z dokumentalnych materiałów jest lepszy, prawdziwszy i podobał mi się bardziej, tylko niestety młodzieży się to nie spodoba, bo seksu brak. Choć może się mylę. Już wiem jak dorośli postrzegają młodzież i chyba mają rację.
    Książkę na podstawie filmu może bym nawet przeczytała z ciekawości ;)
    Ciekawa recenzja ;)
    Oj, sorry, troszkę się rozpisałam.
    Pozdrawiam ciepło Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Wiesz co.. może nie powinno się brać szkół na takie filmy, po prostu. Choć nie da się ukryć, że jest on trochę zrobiony "pod młodzież". Mnie sceny nagości czy seksu akurat w ogóle nie ruszyły, ale to raczej dlatego, że jestem "ciut" starsza ;) i rozumiem je trochę inaczej. Gimnazjaliści czy nawet licealiści są strasznie "nakręceni" na rozmowy, obrazy czy skojarzenia z erotyką, taki moment w dojrzewaniu chyba ;). Ja jestem w stanie zrozumieć postępowanie Stefana (tj. tę chcę, ale z tamtą jestem), z prostego powodu - on cały czas miał świadomość, że może zginąć. I choć chcemy wierzyć w wyobrażenie o "tamtych czasach" i prawych ludziach... to po prostu byli TYLKO LUDZIE - przerażeni, przepełnieni wieloma uczuciami, chcący żyć i wiedzący, że prawdopodobnie zginą i będą oglądać śmierć bliskich osób.
      Myślę, że w sytuacji, kiedy kule świszczą nad głową, a młodzi mający kilkanaście lat nabuzowani są hormonami i zdezorientowani, wręcz w szoku z powodu załamania się całego ich świata i traumatycznych przejść, to brud nie jest tak istotny.
      Napisałam, że jestem w stanie zrozumieć Stefana, nie jestem jednak w stanie wyobrazić sobie co on mógłby czuć. Chciałabym wierzyć, ze w takiej sytuacji zachowywałabym się godnie, z szacunkiem do siebie i innych, byłabym odważna i moralnie nieskazitelna... ale nie mogę, tak jak i nikt nie może być tego pewny. Takie traumy jakich powstańcy musieli doświadczyć nie są do wyobrażenia w fotelu przed monitorem.

      Usuń
  4. Film już widziałam, nad czym ubolewam bo na początku chciałam jednak zapoznać się z książką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że całkiem dobrze zrobiłaś, książka dobrze uzupełnia film, ale chyba nie może go zastąpić. Jednak co jest wtórne, to takim pozostanie.

      Usuń
  5. Oglądałam tylko film i mam w związku z nim dość mieszane uczucia. Były momenty, które mi się podobały, ale były również takie, które swoją infantylnością przyprawiały mnie o mdłości..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie wiem, o które momenty Ci chodzi :). Ja film odebrałam bardzo emocjonalnie. Nie nastawiałam się na film historyczny, bardziej na odczucia powstańców. I to otrzymałam. A to co "infantylne" (słynne latające kule na przykład) tylko dopowiadały mi metaforycznie co bohaterowie mogli czuć.

      Usuń
  6. miałam również obawy co do tej książki - wcześniej nie trafiłam na dobry utwór pisany na podstawie scenariusza filmu. byłam pozytywnie zaskoczona. masz rację, książka i film bardzo dobrze się uzupełniają. i jedno idrugie mną wstrząsnęło. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, teraz wiem, że ktoś myśli podobnie ;)

      Usuń
  7. Na filmie byłam razem z klasą w kinie i bardzo mi się podobał, co do książki, jeszcze po nią nie sięgnęłam i mam troszkę obawy, jakoś lektury stworzone na podstawie filmów do mnie nie przemawiają, ale czas pokaże.
    Świetna recenzja!
    Buziaki! :*
    StromWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie ma się czego bać przy lekturze "Miasta 44", możesz sięgnąć ;)

      Usuń
  8. Akurat w tym przypadku raczej zdecyduję się na film, który polecało mi kilka osób. Książkę może kiedyś, w dalszej przyszłości, także przeczytam, ale nie w najbliższym czasie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też polecam obejrzenie filmu w pierwszej kolejności :)

      Usuń
  9. Lubuję się w takiej tematyce, dlatego gdy dowiedziałam się, że taka pozycja wchodzi do kin, byłam w niebo wzięta. Jednak nie przekonałam się do tego dzieła, z jednej strony nie było złe, bardzo dobrze zarysowane uczucia międzyludzkie, ale jednak to nie było to czego bym się spodziewała. Jeszcze jest taka kwestia, że czasami muszę obejrzeć film kilka razy, aby w pełni go docenić, tak było z ,,Katyniem" A.Wajdy, dopiero po kilku razach zaczęłam dostrzegać w tym filmie zalety, choć też nie był czymś nadzwyczajnym (koszmarna obsada aktorska!), ale do rzeczy! Może zdecyduje się na tę książkę, a potem ponownie obejrzę film? Może wtedy odbiorę go zgoła inaczej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ciągnie mnie do podobnej tematyki. Ciekawa jestem, czy Twoje zdanie o filmie ulegnie chociaż troszkę zmianie po przeczytaniu. Daj znać!

      Usuń
  10. Zabieramy się do filmu, ale jakoś nam nie po drodze :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam tę pozycję na półce, ale tak samo jak film jest dopiero przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Filmu nie oglądałam, bo bardzo nie lubię drastycznych scen. Niestety wiem, że przez to tracę możliwość zapoznania się z wieloma dobrymi produkcjami, ale nie jestem w stanie tego zmienić. Natomiast o książce nie słyszałam, chociaż nie wiem, czy po nią sięgnę. Tak jak Ty jestem zagorzałą zwolenniczką kolejności film, potem książka i szykuję się do posta, dlaczego tak a nie inaczej ;) Chociaż sporo stoi w kolejce, więc nie wiem, kiedy to wypadnie. (Jeśli chciałabyś obgadać temat, pisz do mnie koniecznie, może uda nam się coś razem wykreować :) )
    "Do tej pory nie spotkałam się z przypadkiem napisania czegoś od filmu napisanego na jego podstawie" - sens zdania trochę zaburzony, ale zrozumiałam ;). Polecam Ci "Stowarzyszenie Umarłych Poetów", którą czytałam jako lekturę, ale chętnie do niej wrócę. Powstała na podstawie filmu i ma naprawdę dużo walorów. Także warto

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    Paulinka z
    http://ksiegoteka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozumiem awersję do krwawych scen - nie obejrzałam z tego powodu "Pasji". Nie przyszłam do szkoły tego dnia, gdy mieliśmy oglądać film na religii...
      Dziękuję za czujność i zwrócenie uwagi, już poprawiłam zdanie. Bardzo chętnie podejmę się czegoś "wspólnego", świetny pomysł, ciągle myślałam ostatnio o napisaniu na ten temat - razem uda nam się zapewne wymyślić więcej zalet :).

      Usuń
  13. oglądałam film, ale książki niestety jeszcze nie przeczytałam. Bardzo tego żałuję, ale gdy tylko ją dorwę to z pewnością przeczytam.
    Pozdrawiam.
    http://nacpana-ksiazkami.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam także materiały na dołączonej do książki płycie :)

      Usuń
  14. Ja akurat do filmu podeszłam z wahaniem, ale ogólne odczucia są raczej pozytywne. Ktoś kiedyś powiedział, że robimy dobre filmy, ale są one związane z naszą historią, co sprawia, że są nam bliższe, jednak brakuje im pewnej uniwersalności, by wysłać je w świat. Coś w tym jest. Doceniam to, że Miasto 44 jest inne, odbiega od innych produkcji. Jestem zaciekawiona, bardzo chętnie sięgnę po książkę:) Pozdrawiam!
    Ich perspektywy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jestem bardzo zaciekawiona tym, co napisałaś o tym, że robione w naszym kraju filmy są zbyt mało uniwersalne. Nigdy nie myślałam w ten sposób, dziękuję za zwrócenie uwagi :)

      Usuń
  15. Oglądałam film i przyznam, że był całkiem dobry, ale nie wiem czy spodobał mi się na tyle, abym sięgnęła po książkę. Na razie raczej mi się do niej nie śpieszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, tak jak napisałam po koniec - jeśli nie przypadł Ci do gustu film, to książka pewnie też nie przypadnie.

      Usuń
  16. Bardzo podobała mi się ta książka. Zgadzam się, że jest dobrym uzupełnieniem filmu :) Można było się z niej dowiedzieć rzeczy, o jakich w filmie nie wspomniano, i poznać dokładne odczucia bohaterów. M.in dlatego tak ją cenię :) /Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  17. Pięknie wydana książka! Nie czytałam, byłam jedynie w kinie z mężem. Faktycznie w filmie historia Kamy jest jakaś okrojona i mi zupełnie nie przypadło do gustu zachowanie Stefana wobec obu dziewczyn. Za przeproszeniem on trochę nie wiedział w co wpaść...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba wziąć pod uwagę, że to rozchwiany emocjonalnie nastolatek, który wychowywał się bez ojca...
      Ale też niezbyt go polubiłam :P

      Usuń
  18. Miałam okazję obejrzeć film dwukrotnie i nawet za drugim razem zrobił na mnie wrażenie. Z książką również chciałabym się zapoznać, mam nadzieję, że uda mi się zrobić to jak najszybciej, bo jestem bardzo ciekawa tej pozycji.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak podobał Ci się film, to na pewno książka dla Ciebie!

      Usuń
  19. Ogladałam film, ksiązki bym się chyba juz nie odważyła :)

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje i propozycje wejść w linki :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Przede wszystkim musisz być otwarta na to, jakie efekty specjalne zobaczysz na ekranie. I przygotowaną na to, że nie jest to film historyczny.
    Z odpowiednim nastawieniem powinno jakoś pójść - choć łatwo na pewno nie. Ja po seansie byłam cała zapłakana...

    OdpowiedzUsuń
  21. Film oglądałam i bardzo mi się nie podobał, więc po książkę raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak, to nie ma co się męczyć czymś, co się nie podoba ;)

      Usuń
  22. Nie widziałam "Miasta 44", więc książki na podstawie filmu nie czytałam tym bardziej. Chciałabym nadrobić tę zaległość, ale bardzo emocjonalnie podchodzę do twórczości o tematyce wojenne i muszę wybrać jakiś spokojniejszy czas kiedy melancholia i przemyślenia nie będą musiały ustępować błahej przy opisanych wydarzeniach rutynie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba odpowiednio się "nastroić", że tak to ujmę, bo "Miasto 44" jakiekolwiek by uczucia w Tobie nie wzbudziło, to prawdopodobnie będą silne.

      Usuń
  23. Oglądałam film 3 razy i jestem jego ogromną fanką. Bardzo mi się podobał. Lekcje historii nudzą mnie, a tutaj się ani przez chwilkę nie nudziłam. Po książkę chętnie sięgnę chociaż rzadko czytam takie gatunki ;)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle zaczęłam się interesować Powstaniem po obejrzeniu filmu. To chyba największy plus jaki mógł z niego wyniknąć ;)

      Usuń
  24. Oglądałam film który jest mocny, książki nie czytałam, ale myślę że kiedys to zrobię :)

    Buziaki
    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Uzupełnisz wtedy historię o kilka elementów ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Na mnie film zrobił wrażenie, wstrząsnął mną i poruszył do granic możliwości :o Nie chciałabym drugi raz go obejrzeć (dotychczas przed oczami stają mi niektóre sceny :o), książki też nie przeczytam :o

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz, wszystkie czytam i zawsze na nie odpowiadam. Dziękuję za Wasze słowa!