Jeśli nie ma wyjścia, trzeba je stworzyć. Nie można pozwalać, by świat po prostu nam się przydarzał(...).
A. Brashares „Nigdy i na zawsze”
Zapraszam na recenzję kolejnej serii! Tak, ostatnio poświęcam im więcej czasu, w myśl zasady, że to, co zaczęte, trzeba też skończyć. Wisi nade mną kilka niedokończonych spraw (historii fikcyjnych bohaterów), od których chciałabym (?) się już uwolnić. Przeszkadza mi ostatnio ciągłość i wielotomowość. Nie wszystko jest Harrym Potterem, żeby mogło trwać wiecznie w mojej wyobraźni :).
Ze Stowarzyszeniem wędrujących dżinsów poznałam się, będąc w pierwszej klasie liceum. Wtedy przeczytałam dwa tomy, by dziś pożegnać się z Bee, Carmen, Leną i Tibby. Czy łatwo mi się było z nimi rozstać? Zdecydowanie nie. Bo fakt, iż ich historia czekała tyle lat na zakończenie w moim czytelniczym dorobku wynikał głównie z tego, że obiecałam sobie kupić wszystkie części, zanim dobrnę do końca serii. Nie przynudzając dłużej, zapraszam Was do krainy mojego zachwytu nad powieścią młodzieżową.