Patrzę na serce, zgaduję, że to dla pani X.
- Pani Butters napisała mi słowa. Powiedziałem jej co chcę napisać i napisała za mnie. Przeczytaj, Nanny, przeczytaj.
Prawie odbiera mi mowę.
- Kocham Nanny. Od Grayera Addisona X.
- No. Tak powiedziałem.
- To bardzo piękne Grover. Dziękuję - mówię, a oczy zachodzą mi łzami.
Dziś o książce, którą czytałam już jakiś czas temu, a która została zadaniem domowym na pedagogice przedszkolnej i wczesnoszkolnej (dla wtajemniczonych, czyli tych, którzy zerknęli w zakładkę O mnie jest wiadomym, iż moim drugim kierunkiem studiów jest właśnie pedagogika). Powieść niby typowo kobieca, lekko podchodząca pod romans (bo pojawia się postać przystojnego sąsiada), a jednak kryjąca w sobie obraz tego, co dzieje się, gdy pochłonięci żądzą pieniądza rodzice stawiają swoje dziecko na drugim (… trzecim i kolejnym) planie. Zaskakująco błyskotliwa, niewolna od humoru i wzruszeń – taka właśnie jest Niania w Nowym Jorku Nicoli Kraus i Emmy McLaughlin.
Główna bohaterka, Nanny dostaje pracę u Państwa X, którzy należą do bogatszej części społeczności Nowego Jorku i w swoim apartamencie „wychowują” czteroletniego synka, Grayera. Młoda niania wpada w grę pozorów, oczekiwań i braku empatii. Jak takie życie odbija się na psychice dziecka, które ma zaplanowane działania na każdy dzień tygodnia, godzina po godzinie? Dziecku, które ma umieć wszystko, jeść tylko wyselekcjonowane zdrowe pokarmy i już o najmłodszych lat jest przygotowywane, by „coś” osiągnąć? Nanny obserwuje, że nawet największe pieniądze nie potrafią zbudować szczęścia, jeśli ludzie zaczną zatracać się w „mieć” a zapominają o „być” - przede wszystkim „być dla drugiej osoby”. A w tym wszystkim na pierwszy plan wysuwa się łaknące uwagi i miłości dziecko.
Jeśli nie postawicie wygórowanych wymagań tej pozycji, to powinna się Wam spodobać. Nie jest to najbardziej wnikliwa analiza dysfunkcyjnej rodziny, muszę napisać, że wręcz rodzice chłopca są tylko naszkicowani, lecz przy odrobinie odpowiedniego podejścia będziecie w stanie wyłuskać z książki wiele dla siebie. Historia skłania do refleksji – nad tym jak wygląda model dzisiejszej rodziny (bo wystarczy zaobserwować sąsiadów, żeby zauważyć, że nie trzeba mieć milionów na koncie, by poświęcać pociesze zbyt mało czasu). To też powieść o pracy niani... pracownika, którego szef nie dość, że go wyzyskuje, to jeszcze poniża (niekoniecznie werbalnie) – muszę nadmienić, że autorki przez lata pracowały właśnie w tym zawodzie, a książka została (rzekomo) napisana ze zbioru ich wspomnień i doświadczeń. Ogólnie polecam, choć pewne wątki mogłyby być bardziej rozbudowane, a inne pominięte (np. wątek romansowy z sąsiadem).
Podsumowanie:
Autorki: Nicola Kraus, Emma McLaughlin
Tytuł oryginalny: The Nanny Diaries
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2003
Liczba stron: 335
Dla kogo? Dla rodziców i przyszłych rodziców, dla wszystkich osób pracujących z dziećmi – ku przestrodze i refleksji.
Coś ode mnie: Mimo że książka nie jest żadnym wybitnym dziełem, to jednak mam do niej sentyment.
Treść: 6/10
Styl: 5/10
Okładka: 9/10
Moja ocena: 6/10
*
Uff, w końcu mogłam coś napisać. Ostatnie dni spędziłam przy pracy magisterskiej, co zaowocowało kilkunastoma nowymi stronami i zupełnym brakiem czasu na czytanie dla przyjemności czy aktywność na blogu. Na szczęście już jestem i spróbuje nadrobić zaległości książkowe i nieobecność na Waszych blogach (dopóki nie dopadnie mnie wena do pisania podsumowania wyników badań w pracy).
Lubię takie zwykłe, a jednak znaczące lektury. Zapiszę sobie ten tytuł i może zdobędę go w bibliotece. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzyli dobrze, że "odgrzewam" stare tytuły, mogą dzięki temu zyskać nowych czytelników :)
UsuńChyba kiedyś widziałam urywki filmu " Niania w Nowym Jorku" i wtedy nie wiedziałam, że ten film jest na podstawie książki.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być interesująca, więc myślę, że jak wpadnie mi w łapki to ją przeczytam :)
Powodzenia na studiach! :D
Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/
Też najpierw widziałam film, a później zobaczyłam u CzarnoKsiążnika tę książkę. Okładka była tak piękna, ze nie mogłam się oprzeć.
UsuńOkładka jest nieziemska! *-* Pomyślę nad przeczytaniem tej pozycji. :)
OdpowiedzUsuńOjj praca magisterska. Pewnie się napracowałaś bardzo!
Ja ostatnio też mam mniej czasu na bloga. :(
Buziaki,
StormWind z bloga cudowneksiazki.blogspot.com/
Nie będę ukrywała - to okładka skłoniła mnie do przeczytania :3
UsuńJak będę miała ochotę na taką właśnie pozycję nie omieszkam zajrzeć :D
OdpowiedzUsuńCieszę się ;)
UsuńPodobnie jak Tris, widziałam kawałek filmu. A teraz dowiaduję się, że jest książka. Pamiętam, że chciałam wrócić do seansu, więc koniecznie zapiszę sobie tytuł. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńwww.majuskula.blogspot.com
Cieszę się, że post okazał się przydatny!
UsuńTrochę szkoda, że kreacje bohaterów nie są bardziej rozbudowane. Pomyślę jeszcze nad czytaniem tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńPostacie nie są najmocniejszą stroną powieści, ale i tak uważam, że warto dać jej szansę.
UsuńBardzo podoba mi się okładka tej powieści, a film także miło wspominam. :) Myślę, że książka mogłaby całkiem przypaść mi do gustu. ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie spróbuj i daj znać, czy się podobała ;)
UsuńFilm widziałam, ale o książce nigdy nie słyszałam prawdę mówiąc. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czytaninka
To już wiesz i możesz czytać :)
UsuńJako pedagog chętnie siegne;)
OdpowiedzUsuńskoro twierdzą, ze lektura obowiązkowa... ;P
UsuńUwielbiam i film i książkę tak samo! :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńBardzo ładna okładka... :3
OdpowiedzUsuńMoże na film się skuszę :D
Piękna Scarlett Johansson!
UsuńBardzo słodka mi sie ta ksiązka wydaje myśle, że najpierw przeczytam :*
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każdą obserwacje :)
Okładka owszem, jest słodka... wnętrze już nieco mniej.
UsuńFilm oglądałam kilka razy, a nie wiedziałam nawet, że jest książka... Może kiedyś przeczytam, aczkolwiek nie pragnę tego nad życie, bo hisotria sama w sobie fajna, ale nie ufam autorce ;)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiegoteka.blogspot.com/
Zapraszam, ostatni dzień konkursik :)
Autorkom! :D
UsuńŁooo, to jest taka książka? :o Dlaczego o tym nie wiedziałam? :o Film oglądałam chyba z dwa razy i bardzo mi się spodobał ^_^ Może kiedyś przyjdzie czas, by zapoznać się z tą wersją :D
OdpowiedzUsuńA jest, jest i to wcale nie taka nowa :)
UsuńChętnie przeczytam. ;) Lubię książki, które można analizować na wiele sposobów i jeszcze więcej z nich wyciągnąć dla siebie. Powodzenia z pisaniem pracy! ;)
OdpowiedzUsuńJa sobie tak też analizowałam inaczej "Jesienną miłość" :)
UsuńNie dziękuję... coby nie zapeszyć!
Brzmi interesująco, choć chyba niekoniecznie chcę sięgnąć po tę pozycję, nie jest w moim guście. I życzę powodzenia w pisaniu pracy! :)
OdpowiedzUsuńhttp://nieuleczalna-bibliofilka.blogspot.com/
Wasylisa? Wyczuwam "Akademię Wampirów", czy dobrze?
UsuńPonownie - nie dziękuję ;P
Gdy będę starsza mam nadzieję,że się zapoznam z tą pozycją. :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję ;)
UsuńAle piękna okładka! :)
OdpowiedzUsuńTo prawda!
UsuńSłyszałam o filmie, ale przyznam, że nie wiedziałam o książce. Lubię takie historie, więc myślę, że ją przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńBędę wypatrywać opinii :-P
UsuńHmm, myślałam, że wyżej ją ocenisz. To znaczy sama jej (jeszcze :D) nie czytałam, ale czytałam sporo jej pozytywnych recenzji i chyba taki obraz utknął mi w głowie :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czytam, piszę, recenzuję, polecam
Tak jak napisałam, można przeczytać... Ale jakoś diametralnie życia nie zmieni.
Usuń